pomieszanie z poplątaniem
sobota, 3 września 2016
sobota, 27 sierpnia 2016
obiadek - zupa w azjatyckim stylu z kaczką i liliowcem
Może się jeszcze przyda (np. mi)
Ogólnie liliowiec jest super rośliną (zwłaszcza ta najstarsza, pomarańczowa odmiana). Kwitnie jak głupi przez prawie 3 miesiące, ma dużo ślicznych kwiatów, w kształcie podobne do lilii (vide polska nazwa), choć trochę mniejsze, nie pachnące tak mocno i krótkotrwałe (angielska nazwa to: one day lily). Za to nadrabia ilością kwiatów na jednej roślinie i pokrojem rośliny (jak nie kwitną wyglądają jak jasna, średniowysoka trawa o szerokich źdźbłach). W przeciwieństwie do lilii, które wyglądają jak tyczki i tylko kwiaty mają ładne (i w dodatku wszystko je lubi podgryzać co też nie wygląda za ładnie). W dodatku mają teraz już dużo odmian o różnych kolorach i trochę przesuniętym terminie kwitnienia. Nadal uważam, że"zwyczajna" pomarańczowa odmiana jest najfajniejsza, bo kwitnie najobficiej i najdłużej, ale jak się pomiesza dużo odmian toteż wyglądają fantastycznie.
Sam kwiatek smakuje jak lekko słodkawa sałata.
Danie zainspirowane przepisem Pinkcake, ale dostosowane do moich preferencji.
zupa w azjatyckim stylu z kaczką i liliowcem
1 spora pieść kaczki
2 średnie cukinie
2 kalarepki
2-3 marchewki
opakowanie (ok. 200 g) boczniaków
kolba kukurydzy
1 cebula
opakowanie (200g) makaronu ryżowego lub sosjowego (lub 2 opak. udon)
bulion (ja bezczelnie korzystam z kostki rosołowej)
kawałek imbiru,
łyżeczka suszonej trawy cytrynowej
łyżeczka mielonej kurkumu
sos sojowy do smaku
garść pąków liliowca
rozwinięte kwiaty liliowca do podania
oliwa lub olej (tu lubię wykorzystać zalewę z suszonych pomidorów)
Cebulę zeszklić, dodać starty imbir i kaczkę pokrojoną ma małe plasterki (może być ze skórą lub częścią skóry - wytopiony tłuszcz nada zupie więcej aromatu). Smażyć parę minut na sporym ogniu, dorzucić boczniaki i dodać parę chlustów sosu sojowego (dokładna ilość zależy od preferencji i stopnia "słoności" posiadanego sosu). Podsmażać aż boczniaki zmiękną. Dodać marchewkę, kalarepę i cukinię i zalać bulionem. Dodać trawę cytrynową i kurkumę. Gotować kilka minut, oskrobać kolbę z ziarenek i dodać je razem z makaronem i pąkami liliowca - gotować do momentu aż makaron będzie miękki i sprężysty (ok. 3-5 minut). Można dosmaczyć większą ilością imbiru, kurkumy sosu sojowego, a nawet sokiem z limonki (trzeba uważać żeby nie przesadzić).
Podawać udekorowane całymi kwiatami liliowca.
czwartek, 18 sierpnia 2016
poniedziałek, 4 lipca 2016
pielenie dla leniwych cz.2 - chwasty na trawniku
Może śmiesznie to zabrzmi, ale pielenie to naprawdę obszerny temat, więc go sobie podzieliłam. Tym razem będzie o trawniku.
Część pierwszą można znaleźć tu.
Jeżeli chodzi o chwasty na trawniku to de facto są trzy rozwiązania:
1. Pierwsze, najbardziej drastyczne to wymiana trawnika, wraz z wierzchnią warstwą gleby.
Konieczne jest dobre przygotowanie podłoża (patrz cz.1)
I gdybym ja decydowała się na taki krok prawdopodobnie wybrałabym trawnik "z rolki", jako że chwastom trudniej będzie przerosnąć przez zwartą warstwę korzeni i "dorosła" trawa lepiej znosi konkurencję.
2. Wyrywanie pojedynczych chwastów - skuteczne głównie w przypadku mniszka i innych roślin z rozetą i mało rozgałęzionym systemem korzeniowym.
Są do tego specjalne narzędzia. Korzystałam z takiego przyrządu jak na zdjęciu i muszę przyznać, że działa zaskakująco dobrze.
Oczywiście dość ciężko jest wyrwać mlecz z całym korzeniem i kiedyś w końcu odrośnie, ale chwilę to trwa i odrasta mniejszy. Po kilku zabiegach przestaje.
Jest to metoda dość czasochłonna (ale ekologiczna) i dla niewielkich trawników z problemem mniszkowym i właścicielem mającym chwilę czasu mogę ją z czystym sercem polecić.
3. Trzecią metodą jest oprysk herbicydami.
Ososbiście jestem wielką przeciwniczką glifosatu i innych herbicydów totalnych w tym przypadku i nie ważne czy smaruje się żelem w sztyfcie czy pędzelkiem - coś zawsze skapnie, albo się rozejdzie i wypala się plamy w trawniku.
Oczywiście herbicydy selektywne, też w pierwszym momencie pogarszają wygląd trawnika - liście chwastów żółkną lub czerwienieją i zwijają się, a czasem pozostają "łyse placki", ale na dłuższą metę wygląd trawnika się bardzo poprawia. I jest to problem głownie na bardzo zachwaszczonych trawnikach, gdzie chwasty stanowią duży procent zielonej powierzchni trawnika.
Na mało zachwaszczonym trawniku można stosować oprysk punktowy- bezpośrednio na roślinkę której się chcemy pozbyć.
Na bardziej zachwaszczonych murawach opryskuje się po prostu całą powierzchnię.
Oprysk przeprowadza się po skoszeniu trawnika - herbicydy są środkami kontaktowymi i wnikają przez liście, jeśli potem te liście skosimy, to ma to ograniczony sens. Z tego samego powodu najlepiej jest pominąć najbliższe podlewanie trawnika (jeśli mamy system nawadniający trzeba go ręcznie wyłączyć). Natomiast ze względu na innych użytkowników trawnika, zwłaszcza na owady zapylające dobrze jest robić oprysk wieczorem (środek zdąży się wchłonąć, a resztki zmyje rosa lub poranne podlewanie zanim przylecą owady). Jest to istotne też ze względu na temperaturę - środki ochrony roślin ogólnie najlepiej działają w temp. 15-20 *C.
Jeśli chodzi o preparaty, to chwasty dzielą się na dwie kategorie: jednoliścienne i dwuliścienne.
Chwasty jednoliścienne to perz, chwastnica jednostronna, owies głuchy, miotła zbożowa, wyczyniec polny oraz ostnice - krótko mówiąc: trawy, których na naszym trawniku nie chcemy.
Do zwalczania tych chwastów na trawniku używa się środków: Fantom, Foxtrot, Jagura, Puma 069 EW oraz Fusilate, Leopard 150 EC c
Założenie jest takie, że większość mieszanek trawnikowych składa się kostrzewy owczej i kostrzewy czerwonej, życicy trwałej oraz wiechliny łąkowej, które to powinny być odporne na te hebicydy.
Przeważającą część chwastów stanowią rośliny dwuliścienne (większość roślin w naszym klimacie).
Najczęściej występujące to: mniszek lekarski (mlecz), koniczyna polna, wyka ptasia, babka lancetowata, rdesty, gwiazdnica, komosa, jaskier ostry, rumian pospolity, przytulia czepna i inne
Te chwasty zwalcza się preparatami takimi jak: Chwastox, Dicoherb, Galoper Mniszek, Starane, Tomigan, zwykle w postaci 300-750 SL lub 250 EC czyli koncetratu rozpuszczalnego w wodzie lub koncentratu do sporządzania emulsji wodnej.
Część pierwszą można znaleźć tu.
Jeżeli chodzi o chwasty na trawniku to de facto są trzy rozwiązania:
1. Pierwsze, najbardziej drastyczne to wymiana trawnika, wraz z wierzchnią warstwą gleby.
Konieczne jest dobre przygotowanie podłoża (patrz cz.1)
I gdybym ja decydowała się na taki krok prawdopodobnie wybrałabym trawnik "z rolki", jako że chwastom trudniej będzie przerosnąć przez zwartą warstwę korzeni i "dorosła" trawa lepiej znosi konkurencję.
źródło: internet |
Są do tego specjalne narzędzia. Korzystałam z takiego przyrządu jak na zdjęciu i muszę przyznać, że działa zaskakująco dobrze.
źródło: internet |
źródło: internet |
Oczywiście dość ciężko jest wyrwać mlecz z całym korzeniem i kiedyś w końcu odrośnie, ale chwilę to trwa i odrasta mniejszy. Po kilku zabiegach przestaje.
Jest to metoda dość czasochłonna (ale ekologiczna) i dla niewielkich trawników z problemem mniszkowym i właścicielem mającym chwilę czasu mogę ją z czystym sercem polecić.
3. Trzecią metodą jest oprysk herbicydami.
Ososbiście jestem wielką przeciwniczką glifosatu i innych herbicydów totalnych w tym przypadku i nie ważne czy smaruje się żelem w sztyfcie czy pędzelkiem - coś zawsze skapnie, albo się rozejdzie i wypala się plamy w trawniku.
Oczywiście herbicydy selektywne, też w pierwszym momencie pogarszają wygląd trawnika - liście chwastów żółkną lub czerwienieją i zwijają się, a czasem pozostają "łyse placki", ale na dłuższą metę wygląd trawnika się bardzo poprawia. I jest to problem głownie na bardzo zachwaszczonych trawnikach, gdzie chwasty stanowią duży procent zielonej powierzchni trawnika.
Na mało zachwaszczonym trawniku można stosować oprysk punktowy- bezpośrednio na roślinkę której się chcemy pozbyć.
Na bardziej zachwaszczonych murawach opryskuje się po prostu całą powierzchnię.
Oprysk przeprowadza się po skoszeniu trawnika - herbicydy są środkami kontaktowymi i wnikają przez liście, jeśli potem te liście skosimy, to ma to ograniczony sens. Z tego samego powodu najlepiej jest pominąć najbliższe podlewanie trawnika (jeśli mamy system nawadniający trzeba go ręcznie wyłączyć). Natomiast ze względu na innych użytkowników trawnika, zwłaszcza na owady zapylające dobrze jest robić oprysk wieczorem (środek zdąży się wchłonąć, a resztki zmyje rosa lub poranne podlewanie zanim przylecą owady). Jest to istotne też ze względu na temperaturę - środki ochrony roślin ogólnie najlepiej działają w temp. 15-20 *C.
Jeśli chodzi o preparaty, to chwasty dzielą się na dwie kategorie: jednoliścienne i dwuliścienne.
Chwasty jednoliścienne to perz, chwastnica jednostronna, owies głuchy, miotła zbożowa, wyczyniec polny oraz ostnice - krótko mówiąc: trawy, których na naszym trawniku nie chcemy.
źródło: internet |
źródło:internet |
źródło:internet |
Założenie jest takie, że większość mieszanek trawnikowych składa się kostrzewy owczej i kostrzewy czerwonej, życicy trwałej oraz wiechliny łąkowej, które to powinny być odporne na te hebicydy.
Przeważającą część chwastów stanowią rośliny dwuliścienne (większość roślin w naszym klimacie).
Najczęściej występujące to: mniszek lekarski (mlecz), koniczyna polna, wyka ptasia, babka lancetowata, rdesty, gwiazdnica, komosa, jaskier ostry, rumian pospolity, przytulia czepna i inne
Te chwasty zwalcza się preparatami takimi jak: Chwastox, Dicoherb, Galoper Mniszek, Starane, Tomigan, zwykle w postaci 300-750 SL lub 250 EC czyli koncetratu rozpuszczalnego w wodzie lub koncentratu do sporządzania emulsji wodnej.
piątek, 24 czerwca 2016
ozdobne i użyteczne
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądają słodkie ziemniaki kiedy są jeszcze rośliną ?
Ja szczerze mówiąc nie, ale zdarzyło mi się kiedyś zostawić słodkiego ziemniaka na słońcu i zaczął puszczać pędy.
W tym momencie sumienie mi już nie pozwoliło go zjeść ani wyrzucić i w końcu został posadzony w doniczce. Wyrosła z niego całkiem atrakcyjna roślina. Aż potem sobie w brodę plułam, że nie zrobiłam mu zdjęć. Bo potem przyszedł mróz i liście "ścięło", a ja likwidując tą doniczkę odkryłam że mam sporo małych słodkich ziemniaczków.
W tym roku posadziłam dwa. I nawet pamiętałam żeby im zdjęcie zrobić.
Tak jak wspomniałam, dość atrakcyjna roślina. Całkiem podobna do wilca (Ipomea) i myślę że w niektórych aranżacjach może go z powodzeniem zastąpić (mimo, że nie jest tak wyrazista)*.
A jak mróz naszą atrakcyjną aranżację zetnie, to można skonsumować smaczne bulwy.
Poniżej Ipomea i kilka przykładowych z nią aranżacji.
*Żeby wyhodować sobie własne rośliny wystarczy kupić bataty w dowolnym supermarkecie. Odłożyć na parę dni w jasnym ciepłym miejscu i zobaczyć które z nich zaczną puszczać pędy.
Puszczające sadzimy do doniczki (na zewnątrz wystawiamy po 15 maja - rośliny, jak wspomniałam nie lubią mrozu), a pozostałe zjadamy.
Kupowałam z rożnych miejsc i wydaje mi się że tak koło 50% puści pędy jeśli się im da trochę czasu. Ja zwykle sadzę całego "ziemniora", ale internet twierdzi, że można go pokroić na kilka kawałów i mieć więcej roślin.
Ja szczerze mówiąc nie, ale zdarzyło mi się kiedyś zostawić słodkiego ziemniaka na słońcu i zaczął puszczać pędy.
W tym momencie sumienie mi już nie pozwoliło go zjeść ani wyrzucić i w końcu został posadzony w doniczce. Wyrosła z niego całkiem atrakcyjna roślina. Aż potem sobie w brodę plułam, że nie zrobiłam mu zdjęć. Bo potem przyszedł mróz i liście "ścięło", a ja likwidując tą doniczkę odkryłam że mam sporo małych słodkich ziemniaczków.
W tym roku posadziłam dwa. I nawet pamiętałam żeby im zdjęcie zrobić.
Tak jak wspomniałam, dość atrakcyjna roślina. Całkiem podobna do wilca (Ipomea) i myślę że w niektórych aranżacjach może go z powodzeniem zastąpić (mimo, że nie jest tak wyrazista)*.
A jak mróz naszą atrakcyjną aranżację zetnie, to można skonsumować smaczne bulwy.
Poniżej Ipomea i kilka przykładowych z nią aranżacji.
źródło: internet |
*Żeby wyhodować sobie własne rośliny wystarczy kupić bataty w dowolnym supermarkecie. Odłożyć na parę dni w jasnym ciepłym miejscu i zobaczyć które z nich zaczną puszczać pędy.
Puszczające sadzimy do doniczki (na zewnątrz wystawiamy po 15 maja - rośliny, jak wspomniałam nie lubią mrozu), a pozostałe zjadamy.
Kupowałam z rożnych miejsc i wydaje mi się że tak koło 50% puści pędy jeśli się im da trochę czasu. Ja zwykle sadzę całego "ziemniora", ale internet twierdzi, że można go pokroić na kilka kawałów i mieć więcej roślin.
środa, 15 czerwca 2016
pielenie dla leniwych cz. 1
Tytuł trochę przewrotny, bo jakkolwiek prywatnie jestem osobą leniwą, to pielenie jest częścią mojej pracy. W pracy lenienia się nie ma.
Samo lenistwo się przydaje, bo jednak człowiek kombinuje jakby tu zrobić rzeczy z jak najmniejszym oporem ze strony materii, a przecież nie ma co sobie na siłę życia utrudniać. W każdym razie chodzi mi o to, że w pracy ogrodnika jest rzeczą normalną i jak jest do zrobienia to się je robi. Tylko, że nie jest jedyny punkt na liście rzeczy do zrobienia, a w momencie kiedy areał zwiększa się z przydomowego ogródka do terenu wielkości np. 1ha, to okazuje się, że żeby wypielić wszystko ręcznie mój tydzień musiałby mieć ze 3x tyle długości. I tak co tydzień, bo przecież chwasty odrastają. Zwłaszcza chwasty tz. trwałe.
Czyli to jest poradnik nie tylko dla leniwych, ale też osób posiadających spory areał, albo mało czasu, albo problem z chwastem, który za nic nie chce się odczepić. Albo wszystko na raz.
1. Upewnić się, że sadzimy do podłoża bez chwastów.
Najlepszym sposobem na walkę z chwastami jest rozpoczęcie jej przed założeniem zieleni/ogrodu/uprawy.
Jeżeli do założenia swojego ogrodu, grządki czy rabaty wykorzystamy ziemię, która była na kupie obrośniętej chwastami, jest pełna kłaczy perzu, albo sobie leżała w pobliżu łąki i czekała aż się nią zajmiemy, to możemy pewni, że będziemy walczyć z chwastami.
W w wierzchniej warstwie ziemi znajduje się tak zwany bank nasion (a w przypadku wielu chwastów i chorób, także bank organów przetrwalnikowych). Przed założeniem ogrodu w danym miejscu dobrze jest wymienić najbardziej wierzchnią warstwę. Nową, nawiezioną ziemię watro naprawdę dokładnie przeczesać, a nawet przesiać w poszukiwaniu kłączy - zajmuje to wieki, ale jest znacznie łatwiejsze niż walczenie z nimi potem.
Według starych, mądrych zaleceń do zakładania trawników ziemię pod trawnik siany powinno się przygotować jesienią roku poprzedniego i wysiać na wiosnę. Zima wymrozi co się da, a my usuniemy wczesne wschody. Tylko, że ludzie teraz chcą mieć trawnik "na wczoraj" i klops.
W szklarniach i tunelach foliowych paruje się podłoże - głównie chodzi o odkażanie, ale zamordowanie nasion chwastów jest tu miłym bonusem.
Można, także za pomocą temperatury, zwalczać chwasty maszyną emitującą promieniowanie podczerwone.
Można mechanicznie usuwać chwasty przy pomocy specjalnych maszyn, motyki, (nie lubię - działa na b. krótko) albo orki (pod warunkiem, że nie ma korzeni, które mogłaby nam uszkodzić).
Można też skorzystać ze środków zawierających znienawidzony, ostatnimi czasy, przez działaczy
proekologicznych, glifosat*. Z tego środka korzystają często rolnicy siejący prosto do gruntu rośliny o długim czasie wschodów. Co znaczy, że przygotowujemy ziemie do siewu, siejemy i czekamy na pierwsze wschody. Chwasty najczęściej kiełkują dużo szybciej od roślin uprawnych - jest to jedno z ich przystosowań. W momencie kiedy nasza uprawa zaczyna kiełkować chwasty zwykle już od kilku dni radośnie fotosyntetyzują. Ale oznacza to też że są w tym momencie wrażliwe na herbicydy, podczas gdy nasza docelowa roślina jest jeszcze zamknięta w nasionku i bezpieczna. Tuż przed przewidywanym czasem kiełkowania rośliny uprawnej robi się oprysk herbicydem i ma się spokój na dłuższy czas, a jednocześnie na roślinie uprawnej nie ma żadnych pozostałości herbicydu, bo i skąd ?
W przypadku ogrodu glifosat ma zastosowanie ma zastosowanie jeśli jednak upieramy się wykorzystać naszą ziemię z bankiem chwastów. Przygotowujemy wszystko do sadzenia i czekamy co wystawi liście lub liścienie** i wtedy bum robimy im zagładę przy pomocy herbicydu. Odczekujemy z 1,5-2 tygodnie i sadzimy to co chcemy.
W chwili obecnej preparatu zawierające glifosat to m.in.: Avans, Gallup, Glifo(dowolna końcówka), Huragan, Orkan, RoundUp, Taifun. Większość tych środków ma formulację 360 SL (co oznacza że jest to stężony roztwór do rozcieńczania w wodzie - jeśli numerek jest mniejszy niż 360 oznacza to, że roztwór jest mniej stężony)
Te same sposoby nadają się do zwalczania chwastów wszędzie tam, gdzie nie chcemy mieć ani roślin, ani dużych betonowych powierzchni.
Zapomniałabym. Przygotowanie podłoża przed założeniem nasadzenia jest szczególnie krytyczne jeśli na naszej działce rośnie skrzyp. Jest on odporny na większość herbicydów i kruchy, więc mechanicznie praktycznie do wyrwania. Jedynym sensownym, znanym mi sposobem na pozbycie się go jest wapnowanie gleby. Skrzyp lubi środowisko kwaśne, dlatego największym problemem jest tam, gdzie mamy dużo iglaków i ściółkujemy korą.
Jeżeli zauważycie skrzyp i założycie ogród bez wapnowania, to albo wy sami albo wasi ogrodnicy będą was kląć w żywy kamień. Strasznie upierdliwy chwast.
*Żeby nie było nie jestem fanką wykorzystywania glifosatu do regularnego zalewania pola tak jak się robi w uprawie soi RoundupReady czy desykacji rzepaku, ale ma swoje zastosowania i nie uważam że powinno się go całkiem zakazać.
**młode siewki po skiełkowaniu mają liścienie, często inaczej wyglądające niż ich docelowe liście
***które ja kojarzę
Samo lenistwo się przydaje, bo jednak człowiek kombinuje jakby tu zrobić rzeczy z jak najmniejszym oporem ze strony materii, a przecież nie ma co sobie na siłę życia utrudniać. W każdym razie chodzi mi o to, że w pracy ogrodnika jest rzeczą normalną i jak jest do zrobienia to się je robi. Tylko, że nie jest jedyny punkt na liście rzeczy do zrobienia, a w momencie kiedy areał zwiększa się z przydomowego ogródka do terenu wielkości np. 1ha, to okazuje się, że żeby wypielić wszystko ręcznie mój tydzień musiałby mieć ze 3x tyle długości. I tak co tydzień, bo przecież chwasty odrastają. Zwłaszcza chwasty tz. trwałe.
Czyli to jest poradnik nie tylko dla leniwych, ale też osób posiadających spory areał, albo mało czasu, albo problem z chwastem, który za nic nie chce się odczepić. Albo wszystko na raz.
1. Upewnić się, że sadzimy do podłoża bez chwastów.
Najlepszym sposobem na walkę z chwastami jest rozpoczęcie jej przed założeniem zieleni/ogrodu/uprawy.
Jeżeli do założenia swojego ogrodu, grządki czy rabaty wykorzystamy ziemię, która była na kupie obrośniętej chwastami, jest pełna kłaczy perzu, albo sobie leżała w pobliżu łąki i czekała aż się nią zajmiemy, to możemy pewni, że będziemy walczyć z chwastami.
W w wierzchniej warstwie ziemi znajduje się tak zwany bank nasion (a w przypadku wielu chwastów i chorób, także bank organów przetrwalnikowych). Przed założeniem ogrodu w danym miejscu dobrze jest wymienić najbardziej wierzchnią warstwę. Nową, nawiezioną ziemię watro naprawdę dokładnie przeczesać, a nawet przesiać w poszukiwaniu kłączy - zajmuje to wieki, ale jest znacznie łatwiejsze niż walczenie z nimi potem.
Według starych, mądrych zaleceń do zakładania trawników ziemię pod trawnik siany powinno się przygotować jesienią roku poprzedniego i wysiać na wiosnę. Zima wymrozi co się da, a my usuniemy wczesne wschody. Tylko, że ludzie teraz chcą mieć trawnik "na wczoraj" i klops.
W szklarniach i tunelach foliowych paruje się podłoże - głównie chodzi o odkażanie, ale zamordowanie nasion chwastów jest tu miłym bonusem.
samojezdna maszyna do parowania gleby żródło: internet |
Można, także za pomocą temperatury, zwalczać chwasty maszyną emitującą promieniowanie podczerwone.
maszyna do zwalczania chwastów promieniowaniem podczerwonym żródło: internet |
Można też skorzystać ze środków zawierających znienawidzony, ostatnimi czasy, przez działaczy
proekologicznych, glifosat*. Z tego środka korzystają często rolnicy siejący prosto do gruntu rośliny o długim czasie wschodów. Co znaczy, że przygotowujemy ziemie do siewu, siejemy i czekamy na pierwsze wschody. Chwasty najczęściej kiełkują dużo szybciej od roślin uprawnych - jest to jedno z ich przystosowań. W momencie kiedy nasza uprawa zaczyna kiełkować chwasty zwykle już od kilku dni radośnie fotosyntetyzują. Ale oznacza to też że są w tym momencie wrażliwe na herbicydy, podczas gdy nasza docelowa roślina jest jeszcze zamknięta w nasionku i bezpieczna. Tuż przed przewidywanym czasem kiełkowania rośliny uprawnej robi się oprysk herbicydem i ma się spokój na dłuższy czas, a jednocześnie na roślinie uprawnej nie ma żadnych pozostałości herbicydu, bo i skąd ?
W przypadku ogrodu glifosat ma zastosowanie ma zastosowanie jeśli jednak upieramy się wykorzystać naszą ziemię z bankiem chwastów. Przygotowujemy wszystko do sadzenia i czekamy co wystawi liście lub liścienie** i wtedy bum robimy im zagładę przy pomocy herbicydu. Odczekujemy z 1,5-2 tygodnie i sadzimy to co chcemy.
W chwili obecnej preparatu zawierające glifosat to m.in.: Avans, Gallup, Glifo(dowolna końcówka), Huragan, Orkan, RoundUp, Taifun. Większość tych środków ma formulację 360 SL (co oznacza że jest to stężony roztwór do rozcieńczania w wodzie - jeśli numerek jest mniejszy niż 360 oznacza to, że roztwór jest mniej stężony)
Te same sposoby nadają się do zwalczania chwastów wszędzie tam, gdzie nie chcemy mieć ani roślin, ani dużych betonowych powierzchni.
Zapomniałabym. Przygotowanie podłoża przed założeniem nasadzenia jest szczególnie krytyczne jeśli na naszej działce rośnie skrzyp. Jest on odporny na większość herbicydów i kruchy, więc mechanicznie praktycznie do wyrwania. Jedynym sensownym, znanym mi sposobem na pozbycie się go jest wapnowanie gleby. Skrzyp lubi środowisko kwaśne, dlatego największym problemem jest tam, gdzie mamy dużo iglaków i ściółkujemy korą.
Jeżeli zauważycie skrzyp i założycie ogród bez wapnowania, to albo wy sami albo wasi ogrodnicy będą was kląć w żywy kamień. Strasznie upierdliwy chwast.
*Żeby nie było nie jestem fanką wykorzystywania glifosatu do regularnego zalewania pola tak jak się robi w uprawie soi RoundupReady czy desykacji rzepaku, ale ma swoje zastosowania i nie uważam że powinno się go całkiem zakazać.
**młode siewki po skiełkowaniu mają liścienie, często inaczej wyglądające niż ich docelowe liście
***które ja kojarzę
niedziela, 24 kwietnia 2016
życie jest grą
Był okres w moim życiu, kiedy namiętnie (choć wcale nie bardzo dobrze) grywałam w grę "Baldur's Gate". Jest to chyba gra nad którą zmarnowałam najwięcej godzin mojego życia.
I czasami zdarza mi się, że w losowych miejscach globu (np. na hiszpańskim cmentarzu), staję i jest nagle: " Zaraz... ja znam to miejsce... Wygląda totalnie jak lokacja z Baldura!"
Tak było jak zobaczyłam te niesamowite zdjęcia pewnego angielskiego ogrodu.
The Lost Gardens Of Heligan
I czasami zdarza mi się, że w losowych miejscach globu (np. na hiszpańskim cmentarzu), staję i jest nagle: " Zaraz... ja znam to miejsce... Wygląda totalnie jak lokacja z Baldura!"
Tak było jak zobaczyłam te niesamowite zdjęcia pewnego angielskiego ogrodu.
The Lost Gardens Of Heligan
Subskrybuj:
Posty (Atom)