poniedziałek, 21 czerwca 2010

wieczorowa suknia z kwiatu berberysu tkana...

Maciek radośnie zapytał co robię we weekend* po czym oznajmił, że chciałby, żebym coś ugotowała; w niedzielę. Jego rodzice robią imprezę/nasiadówkę/spotkanie ze znajomymi i każda z zaproszonych par (choć i pojedyncze sztuki są) ma przygotować jedno danie na taką obiado-kolację. Pomysł świetny, aż kusi żeby zostać...

A ja swoją drogą ostatnio czytałam o trendzie urządzania "restauracji" we własnym mieszkaniu. Odbywa się to tak: ludzie, często zupełnie nieznajomi, zgłaszający się przez internet przychodzą do mieszkania organizatora (i szefa kuchni w jednym). Opłata jest dość symboliczna - na pokrycie zakupionych składników, a przygoda i szansa nawiązania nowych znajomości niesamowita. Takie przybytki nie otwierają się często - raz na 1-2 tygodnie i zazwyczaj gdzie są i kiedy jest kolacja dowiemy się dopiero jeśli i kiedy organizatorzy odpowiedzą na nasze zgłoszenie. Ma to oczywiście angielską nazwę, ale wypadła mi z głowy.

Jest to też, moim zdaniem świetny pomysł na spotkanie ze znajomymi i już zaczynam układać menu...

A tym czasem nurzam się w błogości czerwca.Ostatnio stwierdziłam, że jest to mój ulubiony (na równi z listopadem) miesiąc w roku - mnóstwo pysznych, świeżych owoców i warzyw, pysznych i dostępnych jedynie teraz:

młody bób,fasolka szparagowa, żółta, czereśnie.

Wszystko to są produkty do których się dosiadam i wstaję dopiero kiedy miska/garnek/sitko są puste.
i jeszcze są pyszne słoneczne i nareszcie tanie truskawki

i kwitną maki!

to chyba najbardziej pozytywne kwiaty pod słońcem. Nawet pojedyńczy mimo, że drobny delikatny i eteryczny wybija się z tłumu na łące, potrafi rozjaśnić najsmutniejszy, najbardziej szary dzień.


*mówiłam mu już że wstępnie jedziemy z tatą do NT, bo Tat 25 lat temu szkołę tam skończył i jest zjazd.
W końcu jednak tata wybrał wcześniej umówiony wyjazd brydżowy e\więc z czystym sumieniem zostałam.
Na niedzielę zrobiłam tartę z bananami i creme brulee cytrynowym.
Krem zrobiłam z tego przepisu (z modyfikacją, że 1/2 szklanki śmietanki zastąpiłam serkiem mascarpone i zużyłam tylko połowę karmelu). ciasto na tartę z tego (śmietana nadaje ciastu kruchemu sprężystość i elastyczność, ale przez to spód wyszedł mi zdecydowanie za gruby)
Spód:
250 g mąki pszennej
1/4 łyżeczki soli
2-3 łyżki śmietany
130 g zimnego masła, pokrojonego w kostkę
krem
1,5 szklanki śmietany 30 lub 36% (najlepiej UHT)
1/4 szklanki świeżo utartej skórki z cytryny lub torebka suszonej skórki cytryny
3/4 szklanki cukru
1/4 szklanki wody
4 żółtka
sok z 1 cytryny
szczypta soli

3 dojrzałe banany pokrojone w plasterki

Składniki na ciasto zagnieść, wylepić cienką warstwą ciasta formę do tarty, podpiec ok 10 minut w temp 200*C.
Śmietanę, skórkę cytrynową i nasiona kolendry umieścić w garnuszku i zagotować. Zdjąć z ognia. Przykryć i odstawić.
Cukier i wodę umieścić w drugim garnuszku i gotować do czasu, aż zrobi się karmel (na dużym ogniu zajmie to ok. 5-7 minut). Powoli wlewać karmel do ciepłej śmietany. Mieszać.
Żółtka wymieszać z sokiem z cytryny i solą. Nie miksować! Powoli wlewać do żółtek masę karmelową, cały czas dokładnie mieszając łyżką.
Plasterki bananów ułożyć na podpieczonym spodzie, zalać masą śmietanowo-karmelowo-żółtkową i piec w temp. 185*C przez 30 minut.
Przed podaniem schłodzić co najmniej godzinę w lodówce

Brak komentarzy: