czwartek, 11 marca 2010

życie bez przypraw jest jak zupa bez soli





Ostatnio moje życie jest całkiem nieźle przyprawione. I różnorodne pod względem nauki, towarzystwa i pełne egzotycznych przypraw.

W niedzielę zrobiłam Maćkowi granolę. Zwykle jada musli tropikalne. Z jakieś powodu smakują mu kandyzowane ananasy, melon i inne podobne paskudztwa, uznałam, że do tego zestawu pasuje imbir (cynamon, który był w przepisie nie, więc z niego zrezygnowałam).

Imbirowa granola
(przepis zaczerpnęłam stąd ale Ania "wzięła go od Nigelli")
baza:
300 g płatków owsianych
150 ml jabłkowego, naturalnego soku
4 łyżki miodu
50 g brązowego cukru
3 łyżki oleju
2 stołowe, czubiaste łyżki mielonego imbiru
½ łyżeczki soli

dodatki:
szklanka obranych migdałów
3/4 szklanki sezamu
opakowanie kandyzowanego ananasa
garść suszonego melona pokrojonego w drobne kosteczki
3/4 szklanki rodzynek
garść posiekanych orzechów laskowych

Wszystkie składniki bazy, sezam, pokrojone migdały (każdy przekrajałam na 3-4 części) i posiekane drobno orzechy laskowe lądują w misce. Mieszam, układam na dużej blasze (i na papierze do pieczenia) i piekę w temp. 180*c przez 20 minut. Mieszam i piekę przez kolejne 20 minut.

Również w niedzielę o godzinie 23 piekłam drożdżówki z dżemem, ale się nie pochwalę, bo nie ma czym. Chyba tylko dobrymi chęciami.
We wtorek znów były zajęcia specjalizacyjne. Bardzo, ale to bardzo żałuję że jest ich tylko 5 tygodni. Są fascynujące (choć moje koleżanki marudzą).
Tym razem mówiłyśmy o migdale zwyczajnym (Prunus amygdalus), sezamie indyjskim (Sesamum indicum), drzewie muszkatołowym(Myrystica fragrans), goździkowcu korzennym(Syzygium aromaticum), kaparze ciernistym(Capparis spiniosa), szafranie uprawnym(Crocus sativus) i kakaowcu właściwym (Theobroma cacao)

Jeśli chodzi o migdał, sezam i gałkę to jadamy wyłuskane nasienie, przy czym migdał i gałka* to drezwa, a sezam to krzew.

Migdałowiec dorasta do 10 m (nie mówię o formach ozdobnych) ma charakterystyczną szarą korę, bardzo dekoracyjne kwiaty** i kwitnie bardzo wcześnie. Czasem nawet już w lutym, zanim rozwinie liście. Jego owoc, podobny do zielonej moreli nie zmienia barwy nawet dojrzały i jest niejadalny. Nas interesuje zawartość pestki, choć w krajach gdzie migdał jest uprawiany jada się też niedojrzałe, całe owoce, a także pija się napój zwany orszadą powstały z niedojrzałych zmielonych migdałów i mleka.
Kiedyś czytałam, że skórki z migdała zawierają śladowe ilości arszeniku i można jedząc migdały się częściowo na arszenik uodpornić. To bzdura, sam migdał nie zawiera arszeniku. Jedna z odmian botanicznych migdała zawiera amygdalinę, która dopiero w wyniku hydrolizy rozkłada się do cyjanowodoru. Ale jest to forma "gorzka" i mało się jej uprawia, jest przeznaczona do tłoczenia oleju i olejków. Amygdalina nie rozpuszcza się w tych tłuszczach więc olej jest całkowicie bezpieczny i od niej wolny. Natomiast my jadamy migdały "słodkie" (Prunus amygdalus var sativa / dulce)
Muszkatołowiec jest drzewem wyższym, w stanie dzikim dorasta nawet do 25 m. Ma skórzaste wonne liście, a olejek eteryczny zawiera również kora i oczywiście nasiona. Owoce i nasiona przypominają avocado, są tylko mniejsze oraz owoc jest żółtawy, a nasienie oplecione jaskrawo-czerwoną osnówką.
Ta osnówka jest również przyprawa i przedmiotem handlu. Obok gałki muszkatołowej zwykle sprzedawane w całości (i np. Arabowie ścierają ją sobie na bieżąco do kawy) lub w proszku przedawany jest "kwiat muszkatołowy", będący niczym innym jak wysuszoną osnówką. Zawiera trochę mniej olejku, więc jest delikatniejszą przyprawą, nie zawiera skrobi, a tłuszczy w nim mniej niż w nasieniu. Jest lekki i zbiera się go mało, dlatego jest dużo droższy.
Same jądro nasienne ma 437 kcal w 100 g więc jest dość kaloryczne, ale zawiera też dużo magnezu oraz olejek eteryczny w którego skład wchodzi mirystycyna, która jest substancją halucynogenną, w krajach gdzie jest uprawiana niektórzy ją żują "na surowo" właśnie ze względu na jej halucynogenne właściwości oraz żeby zagłuszyć głód. Jednak wymaga to sporego samozaparcia. Oprócz tego i swojej roli w kuchni może służyć jako środek poronny, ale także przy leczeniu reumatyzmu, bezsenności oraz wspomaga trawienie.
Ciekawa jest budowa i wygląd przekrojonej gałki. Tam gdzie z łupiną nasienną stykała się osnówka w gałce są bordowe "żyłki" to obielmo, tylko dość nietypowo usytuowane.
Kiedyś Holendrzy starali się ograniczyć uprawę muszkatołowca tylko jednej wyspy (Moluki), ale przeszkodził im "wredny" gołąb który żywił się owocami muszkatołowca i je przenosił na inne wyspy we własnych jelitach.

Goździki, kapary i szafran to natomiast kwiaty, albo przynajmniej części kwiatu.
Dwa pierwsze to pąki kwiatowe (w goździkowcu jak się przegapi 2-dniowy termin zbioru można zebrać owoce, ale one są mniej wartościowe), w przypadku kaparów są one jeszcze marynowane w occeie lub solance, a goździki tylko suszone. Jakość goździków zależy głownie od tego skąd pochodzą***, a kaparów od stopnia rozwinięcia pąków w momencie zbioru (stąd 3 typy handlowe 1. nonpareilles 2. surfines 3. capicines z czego ostatnie są największe, najbardziej rozwinięte i najbardziej "puste") W krajach "produkcyjnych" jada się świeże i marynowane młode liście a nawet gałązki. Są traktowane jak nasz śledzik - pod wódeczkę, a korzenie się spala i z popiołu robi substytut soli. Natomiast substytutem kaparów może być knieć błotna (ryzykowne, bywa trująca) nasturcja większa (b. podobna tylko pąki i liście większe, ale można i liście i kwiaty jadać w sałatkach, albo na kanapkach****) oraz żarnowiec miotlasty.
Szafran najdroższa przyprawa świata to znamiona słupka jednego z gatunków krokusa. Wiadomo, swoją cenę zawdzięcza temu, że choćbyśmy nie wiem jak się starali to nawet z całego pola krokusów nie wyjdzie go dużo. Znany jest głownie za pośrednictwem bardzo wydajnych barwników. Są to krocyna i krocetyna i znamiona zawierają jej ~2%, a mimo to 1g szafrany potrafi intensywnie zabarwić 100 l wody. Kiedyś za pomocą szafrany barwiono tkaniny, ale trochę go teraz szkoda. Oprócz kuchennego, ma też zastosowanie przy obniżaniu ciśnienia krwi i poziomu cholesterolu w tejże. W Chińskiej medycynie ludowej używany był na uspokojenie (choć może rolę grała tu jego cena ? "Jak drogie to przecież musi działać", albo "muszę się uspokoić, bo jak nie to pójdą i kupią następną dawkę, a mnie na to nie stać")
I tym optymistycznym akcentem chyba już zakończę wtorek. O kakaowcu pisać nie będę, bo to dużo, a najciekawszego czyli jak dokładnie robi się czekoladę nie sposób się dowiedzieć.

Środa na uczelni była jak zwykle nudna, ale za to wieczorem...
Wieczorem wprosiłam się na imprezę do Mai. Bawiłam się świetnie i dowiedziałam się, że jeden z moich byłych kolegów ze studiów jest mi najprawdopodobniej znany dłużej, bo udzielał się na Orbitalu, co i mnie się zdarzało lat temu kilka. Postanowiłam zajrzeć na stare śmieci (ciekawa byłam czy znałam Adriana) i okazało się, że jeden z 2 moich artykułów na Orbitalu nadal wisi w top10. Miło.
U Mai było całkiem miło i trochę dziwnie. Gosia miała zaliczenie z masażu (dnia następnego) więc zostałam wymasowana, Majka co godzinę się mnie pytała, czy jej były nie jest cudowny (całkiem przystojna mężczyzna), a jednym zgrzytem była była obecnego Majki, a wszyscy z jednej klasy w liceum.
No a wczoraj byliśmy u Kwiatka. Raz to ja piłam - Sheridan'sa. Mrrrr. Kwiatek z Mackiem robili dla tego pierwszego kartę postaci. Może wreszcie zagramy w ten Monastyr ?
Dom Kwiatka jest jak dla mnie zbyt nowoczesny, ale drobiazgi są śliczne. Śliczne kieliszki, śliczne szklanki i ... zachwycająca figurka Chińczyka w toalecie.


* właściwie drzewo muszkatołowe, ale to skrót myślowy.A nazwa gatunkowa na to wskazuje, że to drzewo, ale one (nazwy gat.) mogą być mylące
** jak cała jego rodzina - Rosaceae, do której należą między innymi jabłoń morela i wiśnia
***gat. pochodzi z Moluki, ale już 3 w. p.n.e. Chińczycy sprowadzali je na dwór swojego władcy. Przy audiencjach głos można było zabierać tylko mając goździki w ustach.
****ładne kolorowe kanapki !

Brak komentarzy: