poniedziałek, 8 marca 2010

być kobietą, być kobietą...




...mieć z pól kilo biżuterii, kapelusze takie duże i od stałych wielbicieli wciąż dostawać listy, róże...

i jeszcze mieć całe szafy pięknych, balowych sukienek*, komplet bielizny i rajstopy w każdym kolorze tęczy i torebkę do każdego koloru ubrań.
ta tęsknota się niekiedy budzi we mnie...

tym razem obudził je we mnie seans "Alicji w Krainie Czarów" i choć słyszałam kilka osób mówiących, że się zawiodły bo film był gorszy od innych Tima Burtona, to mnie się naprawdę podobał i kot** i zdjęcia i głębia kolorów i ... ubrania. Zwłaszcza ubrania. Wprawdzie śmieszyło mnie to, że część ubrań z Alicją rosła i malała ( a kilka scen potem to samo ubranie już nie zmalało), a część nie. Jeśli chodziło o pokazanie jej w dużej ilości strojów, to czemu niektóre zmieniały rozmiar?
Podobało mi się też, że Kapelusznik wziął kawałek wstążki, zamachał rękoma i była sukienka, i to całkiem ładna sukienka. Czytałam w jakiejś gazecie, że mają być "wypuszczone" ubrania jakieś limitowanej serii związane z "Alicją...", ale jakoś nigdzie tej formy promocji. Inna sprawa, że nie szukałam zbyt intensywnie, a jak przeczytam o jakiś ciuchu w gazecie i mi się spodoba, oznacza, że do sklepów to on nie trafi. Zresztą nie ma się co łudzić, że stać by mnie było na takie ciuchy, podobnie zresztą jak na sukienki, które kartkowałam siedząc dziś w pracy (plan dnia: szkoła, kawa, kino, klinika). Ale chciałbym kiedyś takie mieć.
Kartkując te gazety trafiłam na wywiad z Ewa Minge. Wywiad ilustrowało zdjęcie.
Pierwsza myśl: "Taką sukienkę chcę!"; druga: "Tak zawsze chciałam wyglądać"
Jak byłam mała to taką zawsze sobie siebie wyobrażałam w marzeniach, takie chciałam mieć włosy***, taką figurę i tego typu sukienki.
Kobieta jest śliczna!
A jeszcze co dziwne: większość jej ubrań można by przy odrobinie samozaparcia nosić na codzień, a to już u projektanta mody dziwne!
No dobrze przydałaby się jeszcze oszołamiająca figura, ale to przecież sprawa zupełnie drugorzędna.


aha i dostałam kwiatka, od faceta, którego pierwszy raz w życiu na oczy widziałam. Miły odbierając żonę przyniósł kwiatki nam wszystkim.


*och, ah jak bym chciała mieć suknie stylizowane na historyczne. Z lejących się, ciężkich materiałów, z gorsetami, ale bez ściskania. Długie do samej ziemi nasycone barwami ...
** Kot z Cheshire, wyglądał niezbyt kocio, nawet pomimo prążków w ślicznym kobaltowym kolorze. Za to zachowywał się bardzo po kociemu. Bardzo w scenach związanych z cylindrem kapelusznika! I ten księżyc zamieniający się w uśmiech Kota z Cheshire...
*** i nic nie szkodzi, że są ewidentnie farbowane

Brak komentarzy: