A więc szczęście, magia i kilka ziarenek kardamonu. Musi wyjść coś pysznego!
Wyszło dobre, chyba trochę przetrzymałam w piecu, dziwnie wyrosło (choć proszku do pieczenia przecież nie dałam).
Murzynek z miętą i kardamonem
200g czekolady gorzkiej
200g masła
300g cukru
400g mąki
pełna miseczka posiekanej mięty (4 garście)
2 owoce kardamonu (10 ziarenek)
Masło i czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej lub mikrofalówce, jajka utrzeć z cukrem (aż nie będzie widać kryształków) i powoli łączyć z masą czekoladową (schłodzoną) i mąką. Ziarna kardamonu utrzeć w moździerzu razem z miętą wrzucić do ciasta i wymieszać. Ciasto przelać do wysmarowanej masłem formy i piec w nagrzanym do 200*C piekarniku przez 35 minut.
Pomysł na miętowo kardamonowy murzynek powstał oczywiście w trakcie golenia mięty, otrzymałyśmy nawet sadzonki (a z dumą oznajmiam, że sadzonka kardamonu, którą dostałam jakiś czas temu na zajęciach przetrwała transport do domu i teraz wypuszcza nowe liście). Ustaliłyśmy, że ja zabieram to co obcięte i robię ciasto. Wyszło tego całkiem sporo. Będę miała suszoną miętę, a jak i ta sadzonka przetrwa, to nawet i żywą. Moja kolekcja ziół w ciągu 2 dni z sztuk 1 wzrosła do sztuk dwa i czekam, aż wykiełkuje bazylia. Mam tylko nadzieję, że to drgnięcie** po 3 latach studiowania ogrodnictwa nie umrze śmiercią naturalną i znudzoną zabierając ze sobą moje zioła.
* kłosowa jest krzyżówką pieprzowej i okrągłolistnej, ma bardziej włochate i jaśniejsze liście niż pieprzowa. Różni je też skład olejku eterycznego, a co za tym idzie zapach. Głównym składnikiem olejku mięty pieprzowej jest methol, natomiast kłosowej karwon. Dzięki temu zapach jest słodszy i mniej ostry. Przykładem tej różnicy są gumy do żucia (choć aromaty są tam syntetyczne) są gumy o smaku "peper mint" czyli mięty pieprzowej są ostre i zawierają methol, są też gumy "spear mint", która zawiera karwon, jest słodka i delikatnie miętowa i nie ukrywajmy, taką wolę.
A jeszcze ciekawostka. Miętę pieprzową da się rozmnażać tylko wegetatywnie (przez podział) ponieważ utraciła zdolność tworzenia nasion
** Drgnięcie - nagle mimo, że nigdy nie chciałam się babrać w ziemi zapragnęłam hodować zioła.
Na zbiorowym "zdjęciu" są :
- "lasy" to dziurawiec przywieziony z Mongolii przez naszego kierownika katedry
- trawy to byłą szklarnia, ostatni etap żywota szklarni kiedy jeszcze wiadomo do czego kiedyś te resztki betonu służyły
- nasiona bazylii
- z rękawiczkami : wyżej mięta do suszenia niżej moja nowa lawenda
- trzymane dłonią w lateksowej rękawiczce: pikowana siewka cieciorki
- najmniejszy element, czyli sadzonka kardamonu. Żyje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz