Strasznie nie chce mi się wychodzić. Wszyscy normalni ludzie mają w Wielki Piątek wolne. Tylko nie studenci ogrodnictwa na SGGW.
Więc zamiast wychodzić opiszę mój wczorajszy sen.
A śniło mi się, że pisze maturę. Z języka polskiego, w małej salce z kilkoma osobami. Egzaminatorka wyglądała i zachowywała się jak kobieta, która ostatnio przeprowadzała moją rozmowę kwalifikacyjną. Bardzo sympatyczna kobieta. Nie dosyć że nie zabraniała nam rozmawiać to jeszcze nas zagadywała (we śnie). Ja postanowiłam napisać wypracowanie za pomocą kostek czekolady. Na każdej kostce wytłoczona była literka i z literek układałam zdania.
Natrafiłam jednak na szereg trudności. Po pierwsze czas: czekoladę trzeba było samemu połamać na kostki (każda tabliczka zawierała 2 rodzaje literek, trochę jak domino), wymyślqanie zdań też trwało, a w dodatku po 3 albo 4 zdaniu przestało mi się wypracowanie mieścić na stole. Straciłam mnóstwo czasu na przekładanie, układanie tych 3 zdań na jakiś tacuszkach, zdejmowanie ich na powrót, zdania się rozsypały i trzeba było je ułożyć z powrotem ...
Klęska. Oczywiście czasu mi nie wystarczyło, widziałam jak egzaminatorka żałowała, że nie zdam i obudziłam się roztrzęsiona. Raz dlatego, że nie zdążyłam, dwa dlatego, że zawiodłam moją senna egzaminatorkę.
A jak spojrzałam na zegarek okazało się, że budzik był nie zadzwonił (prima aprilis) i powinnam była wstać godzinę temu.
Zdążyłam !
(a popołudniu odkryłam, że mój telefon myślał, że jest 2 maja, który to jest sobotą i dlatego nie zadzwonił, tylko skąd mu ten maj ? no dobrze ja też tęsknię za końcem praktyk i letnimi ciuchami, ale bez przesady...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz