niedziela, 7 lutego 2010

zima zła



po krótkiej drzemce wróciłam do życia. Śniła mi się tarta z cebulą, śliwką i czymś jeszcze, ale już nie pamiętam co to było. Myślę, że opcje są dwie. Albo zrobić tą tartę na słodko i cebulę najpierw zkarmelizować na patelni z cukrem, dodać odrobiny zmielonego kardamonu, albo dorzucić Gorgonzoli. To danie jakby na jesienny wieczór z książką i ciepłym światłem lampki. Wieczór spędzany samotniczo, ale gdzieś tam w tle przewija się ktoś z rodziny, może współlokator dający poczucie bezpieczeństwa, sprawiający, że przestajemy nasłuchiwać każdego szelestu. Nie wiem, może to tylko mój zdecydowanie za duży dom tak na mnie wpływa, ale chyba nikt nie lubi być sam. Nawet jeśli potem opisując swój dzień nie uwzględniamy w nim osób, które choć były, to nie wchodziły z nami w interakcję.
Zamiast ludziem*, którego nie ma zapewniam sobie poczucie bezpieczeństwa muzyką. Usiadłam przy komputerze, puściłam muzykę i zabrałam się za szycie kolejnego osła. Dzisiaj mam nastrój na Dido, jest lekko melancholijna i śpiewa o wyjazdach powrotach i odejściach. Nie oznacza to jednak że puszczam tylko Dido, na mojej playliście znalazło się kilka piosenek Evanesence, ze dwie Frot Minor, sporo piosenek Disnay'a(preferuje angielskojęzyczne) zwłaszcza te z Mulan, w tej chwili to moja ulubiona bajka. Maciek zrobił mi kiedyś niespodziankę i po moim kolejnym opowiadaniu jak to fajna bajka sprezentował mi tę bajkę na DVD- teraz mam własną płytę i myślę, że w tym tygodniu trzeba będzie ją wyciągnąć z pudła ze skarbami**. Wracając do muzyki jest tam jeszcz "Dziewczyna szaman" Steczkowskiej. Moja mam nie lubi tej piosenki (podobnie jak "Jestem piasku ziarenkiem w klepsydrze" Jopek) i zawsze się złościła, kiedy puszczałam tą piosenkę. Oprócz tego jest kilka piosenek związanych z fantastykę (Lord of the Rings), a każda z nich ma swoją historię i "dostałam" ją od kogoś innego. A na koniec jest jeszcze "I'm a bitch (Meridith Brooks), piosenka, która moim zdaniem dobrze oddaje naturę kobiet. Moją naturę. Zwłaszcza, że sama wiem jak czasem nieprzyjemna i ciężka do zniesienia bywam. Maciek to Anioł (i Lek na całe zło z piosenki K. Pronko, która też jest na liście). A lista jest stara. Brak na niej wykonawców których teraz słucham namiętnie czyli Jacka Kaczmarskiego, Marka Grechuty i Grzegorza Turnau'a ***, a których nauczyłam się słuchać od Maćka. Są na moim Ipod'zie (ale nie ma na nim tego co mam na komputerze, M. nagrywał mi piosenki ze swojego), którego rodzice zabrali ze sobą na ferie, niechcący.
Muzyka zabiera mnie w trochę inny świat. Zwykle wybiera piosenki z tekstem, który coś opowiada i w miarę słuchania pojawiają mi się przed oczyma obrazy, albo obrazujące piosenkę, albo odległe skojarzenia ze sformułowaniem, akurat tym miejscem melodii, a nawet momentem kiedy pierwszy raz słyszałam tę melodię. Lubie to, lubię je czasem łapać i się im przyglądać, zastanawiając się np przy piosence Kaczmarskiego "Przeczucie (Cztery pory niepokoju)" czemu w mojej wyobraźni pojawia się chata góralska ze świerkowych bali, a nie jakiś inny dom ? Myśleć o tym, że chciałbym mieszkać nad morzem (M. chciałby mieszkać w górach). Lubię piasek i ten zapach.
Pozwala mi to oderwać się od rzeczywistości, w której się boję nie nudzić się przy zajęciu wymagającym sprawności manualnej i nie słyszeć wszystkich tych strasznych dźwięków za moimi plecami.
Postanowiłam, że nie pójdę spać póki nie skończę osła. Wystarczająco już długo czeka na doszycie brakujących elementów (już je uszyłam z innego materiału, ale nie pasowały).
Tak więc zyskał uszy(do strzyżenia nimi w różnych kierunkach, na równi z możliwością słyszenia) oraz stopy, a właściwie paznokcie środkowych palców, bo tym są końskie i ośle kopyta****. Jakby jeszcze sznurkowe nogi na to pozwalały, to pewnie by biegał. Dostał jeszcze ogonek. Ten nie odpada jak u Kłapołuchego. Może lepiej ?
Za to szaliczek zrobiła moja koleżanka ze studiów, z grupy Mary. Dziękujemy !
* ludź- to moja nazwa na człowieka, wydaje mi się urocza, ale nie wszystkim musi
** kiedyś to było kartonowe pudło. teraz jego zadanie pełni drewniana skrzynia (o wiele ładniejsza, większa i bardziej trwała)
*** tak to się pisze?!
**** córka dwójki weterynarzy - to tłumaczy wszystko
P.S.
Pierwsze zdjęcie to hiacynt z Maćkowego bukietu, teraz stoi przy ekranie komputera i dotrzymuje mi towarzystwa. Czy nie jest śliczny ?

Brak komentarzy: