niedziela, 7 lutego 2010

niedzielny obiadek

z dziadkami. Taki prawdziwie niedzielny z trzema daniami: zupką z zielonego groszku, racuszkami z jabłkiem i tartą gruszkową na deser. Dostałam od dziadków kwiatki (już drugie w ciągu tygodnia, a wcześniej posucha całymi miesiącami) i chociaż jestem zmęczona to było całkiem fajnie. Oczywiście było kilka zgrzytów: M. się rozłaził jak rozgotowany leniwiec, jajko, które wbiłam do ciasta było zepsute i trochę spóźniona byłam z obiadem. Ale sam obiad był śliczny i taki wiosenny. Zaklinanie wiosny. Zupa miała śliczy, intensywny, trawiasty, zielony kolorek, racuszki to potrawa dzieciństwa (i mojego i dziadka. Mnie robiła je druga babcia, jemu mama), a jeszcze były z jabłkami i takie puchate. Zdecydowanie kojarzyły się z wiosną, a może nawet latem ? A na oniec tarta z warstewką czekolady i gruszką też chyba trochę bardziej letnia.

Sekretem zupy by miała, taki intensywny, ładny kolor jest użycie mrożonego groszku. Ten z puszki się nie nadaje.

Składniki:
opakowanie mrożonego groszku
kilka plastrów boczku
2 szklanki buliony
pół niedużej cukinii (opcjonalnie)

Boczek kroimy w paseczki, podsmażamy (ja na oliwie z oliwek), zalewamy bulionem. Wrzucamy cukinię, a po chwili groszek. Gotujemy aż groszek będzie miękki. Wyławiamy boczek i kilka łyżek groszku (do dekoracji) i miksujemy zupę, ąż nabierze jednolitej konsystencji. Zagotowujemy i podajemy z wyłowionym groszkiem i plasterkami boczku.
Bardzo optymistyczna, smaczna i prosta.


Racuchy robiłam początkowo z przepisu Liski,
Racuszki

1 szklanka mleka
1/2 kg mąki pszennej
2 jajka
10 g drożdży swieżych
1/4 łyżeczki soli

1 łyżka masła o temp. pokojowej

do smażenia: olej roślinny
do posypania: cukier puder, cukier waniliowy, powidła, bita śmietana...

1/2 szklanki mleka i 250 g mąki wymieszać z pozostałymi składnikami (używam do tego celu miksera). Odstawić do podrośnięcia na ok. 15-30 minut.
Dodać pozostałą część mąki i mleka. Dokładnie połączyć.
Olej rozgrzać na dużej patelni, łyżką nakładać placuszki. Smażyć z obu stron na złoty kolor (ok. 2-3 minut).
Usmażone placuszki posypać cukrem pudrem i wanilią.


Ale w rezultacie nie dodałam całości mąki (i tak dla mnie ciasto było zbyt ciągnące się, ciężko było nałożyć "drugą warstwę" zakrywającą jabłka) i od początku zakładałam dodatek jabłek (bez jabłek racuchy nie sa tym co tygrysy lubią) no i byłam spóźniona, więc nie dałam im tyle czasu na wyrastanie. W między czasie zmodyfikowałam przepis tak, żeby dziadkowie nie czekali za długo. I wyszły takie jak chciałam (choć chyba nie takie, jakie robi Liska)

A na koniec deser z przepisu, który chodził za mną już od jakiegoś czasu:
Składniki:

na kruche ciasto:
150 g mąki (tylko nie krupczatki)
100 g masła
50 g cukru pudru
1 żółtko

na farsz :

115 g startej czekolady deserowej
4 gruszki
125 ml śmietany kremówki
2 jajka
3 łyżki stołowe cukru
trochę soku z cytryny

Przygotowuję kruche ciasto . Wykładam nim formę o średnicy 25 cm i podpiekam 15 minut w temp. 200 st. C.

W czasie, gdy ciasto się podpieka, obieram gruszki, przecinam ja na pół i usuwam gniazda nasienne. Nacinam wzdłuż na cienkie plasterki i skrapiam sokiem z cytryny, by nie sczerniały. Śmietanę mieszam mikserem z jajkami (najpierw miksuję jajka, by białko złączyło się z żółtkiem, następnie chwilkę mieszam je ze śmietaną).

Na podpieczony spód wysypuję tartą czekoladę. Na czekoladowej warstwie układam połówki gruszek. Jajeczno-śmietanową masę wylewam dokoła gruszek, uważając, by nie zalać od góry owoców. Wystające wierzchołki gruszek posypuję brązowym cukrem.

Piekę przez kolejne 30 minut w temperaturze 180 st. C.

Brak komentarzy: