
Dlatego też włożyłam spodnie snowboardowe (marznę), swetr od babci**, czapkę szalik rękawiczki, zaopatrzyłam się w aparat i wyszłam.
Na początek pojechałam na Plac Wilsona (obok) do Kalimby, ponieważ chciałam obejrzeć ich pluszaki.



Podobał mi się w całości i żywe kolory ścian, i minimalizm stolików, pluszowe obicia krzeseł i foteli, lampy i coś co

Nie rozumiem tych, którzy chcą na siłę dorastać, udowadniać, że nie są dziećmi (zwykle robią to w bardzo niedojrzały sposób). Chociaż moją mamę to wkurza to ja nie zamierzam rezygnować z moich dziecinnych zachowań, lubię bajki i zupełnie nie rozumiem w czym lepszy jest głupi film w stylu zabili go i uciekł (o te się nie czepia jak oglądam). Dla dzieci wszystko jest bardziej kolorowe, milsze i ciekawsze. No i tylko dzieci potrafią tak naprawdę cieszyć się każdą małą rzeczą. Chciałabym taka zostać (choć dużo już z tego straciłam) i tak długo jak mi wolno zamierzam też cieszyć się beztroską, która również tylko im uchodzi na sucho.
Dzisiaj chodziłam po miejscach gdzie tak było.
Wybrałam się na Saską Kępę gdzie mieszkałam do ósmego roku życia.
Zaczęłam od ulicy Francuskiej, na której znajduje się ten sklep.


]A dalej na Francuskiej jest turecki kebab

Ja mieszkałam na Międzynarodowej o tu.


A te głogi przepięknie kwitły kwiatami w kolorze biskupiego różu, ale jak się je zerwało i wstawiło do wody momentalnie wyłaziły z nich "robaki".Do dziś nie wiem co to było, ale dobrze, że są, bo placu zabaw za blokiem już nie ma. Podobnie jak tego koło kościoła. Tylko że tam coś się buduje. Ciekawe co.
Interesujące jest też to, że przetrwały nie tylko głogi. Śnieguliczki po drodze do szkoły, nadal rosną tam gdzie rosły i drzewo na które wspinałyśmy się z Kaśką też. Najwyraźniej to place zabaw są w niełasce.
I jeszcze dwa miejsca. To które się zupełnie nie zmieniło

I to które się zmieniło bardzo, ale nadal da się rozpoznać.
To była moja podstawówka. Teraz jest w niej liceum dla dorosłych, ale to nadal szkoła.

*to mi przypomina śmieszną historyjkę z udziałem babć mojego Faceta (Liska pisze "Towarzysz Podróży" ładnie prawda?). Otóż pewnego pięknego dnia babcie wybrały się na spacer, a jakiś czas potem Maciej otrzymał telefon "Maćku jesteśmy w lesie, zgubiłyśmy się. Przyjedź i nas stąd zabierz". Tyle szczęście w problemie, że starsze panie nie chodzą szybko ani daleko, a Maciej trenując bieganie zwiedził las, w okolicy swojego domu, wzdłuż i wszerz, toteż znalazł je już po półgodzinie biegania.
** wiem, że poprawnie jest sweter, ale ładniej brzmi swetr, zresztą podobno obie wersje są już dopuszczalne w mowie potocznej, a sam sweter jest b. ciepły i dobry na ściągi, a dostałam go wczoraj.
*** jeśli coś co ma raptem 5 stron i pięć zdań można nazwać książeczką
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz