środa, 27 stycznia 2010

ozdobne i czas przeciekający przez palce

Są takie okresy w życiu, że czas płynie jak w "Czarodziejskiej Górze" niby przerażająco powoli, a jednak szybko jak przelewająca się przez palce woda. Ogólnie nie jestem dobra w gospodarowaniu czasem, ale w sesji moja niegospodarność przekracza wszelkie granice i w dodatku przeszkadza bardziej niż zwykle. Choćby ostatnie dwa dni spędziłam zaliczając ozdobne, co powinnam była zrobić dawno temu i o niebo szybciej niż to miało miejsce wczoraj i przedwczoraj. Nie dosyć, że byłam zła na siebie, na kolektywne marnowanie czasu i uporczywy ból brzucha, to marnowałam czas przeznaczony na naukę do dzisiejszego egzaminu z ... ozdobnych.
Wróciłam zmęczona, wściekła, zmarznięta, obolała i przepełniona wstrętem do ozdobnych. w ramach terapii na ból brzucha i zły humor zaserwowałam sobie na obiad sałatę głowiastą kruchą* ze śmietaną i szczypiorkiem. Proste, szybkie, smaczne i jakieś takie... pozytywne, bo chrupie, bo ma ładny kolor, bo egzamin z warzywnictwa jest za prawie tydzień...







A dzisiaj po egzaminie(pierwszy raz w życiu nie zdążyłam napisać wszystkiego co wiedziałam, dziwne uczucie**) postanowiłam zrobić sobie poprawiania humoru ciąg dalszy.


Na początek wybrałam się na moją kawę*** do coffiee haeven. Miałam tam posiedzieć w ciepełku, wypić i wrócić do domu, ale wypłoszyły mnie dwie panie, omawiające ploteczki, jak na mój gust, o wiele za głośno. W takim razie wybrałam się do Marksa & Spencera, który zastąpił Galerię Centrum. A po drodze rozmyślałam o napisie na kubku. Że niby pokochać smak zimy - głupie hasło reklamowe. Chodziło oczywiście o pomarańcze, pierniki, goździki i ciasto, bo z tym (tak myślę) kojarzy się, albo "powinien" się kojarzyć większości ludzi smak zimy. Tylko, że ja jako zaciekła przeciwniczka temperatur poniżej 10 *C zimy wręcz nienawidzę. Zima ma same wady:
człowiek marźnie, trzęsie się, szczęka zębami, pieką peryferyjne rejony ciała, buty przemakają, autobusy się spóźniają lub nie przyjeżdżają; jakby nie było wystarczająco nieprzyjemnie na nie czekać tyle ile potrzeba, z nosa cieknie, oczy łzawią, rękawiczki i czapki gubią się na potęgę, płyn w spryskiwaczu zamarza i nie można umyć szyby człowiek spóźnia się dwa razy bardziej****
Zdecydowanie zima nie jest tym co Tygrysy lubią najbardziej. Zwłaszcza, że w zamian za wszystkie te niedogodności ma do zaoferowania tylko:
  • wrażenia estetyczne (przepiękne, fraktalne kształty szronu, jak miniaturiowe, niesamowite ogrody; biały śnieg, który przykrywa śmieci i szarość, a sam przypomina to cukier, to bitą śmietanę, albo masło), które niestety nie wynagradzają wszystkiego, zresztą kto ma siłę i samozaparcie przy -15 stanąć i patrzeć na te wszystkie cuda?
  • jazdę na nartach, deskach i sankach - zjeżdżanie w dół stoku (zwłaszcza na desce), własny płynny ruch i prędkość są całkiem przyjemne, ale nie wystarczająco porywające by warto przeprowadzać dla nich rytuał przyoblekania się w kolejne grube i coraz bardziej ograniczające ruchy,warstwy. Nie wystarczająco ciekawe by spędzać na tym kilka godzin dziennie przez 2 tygodnie i odmrażać sobie pośladki na wyciągach.
  • picie gorącej czekolady przy kominku, w ciepłym domu - tylko, że może być też domena jesieni
Maciek twierdzi, że mroźne powietrze jest orzeźwiające, a mnie oddychanie mieszanką o takiej temperaturze zwyczajnie boli, bo protestuje każdy mięsień w moim ciele, a te międzyżebrowe zwłaszcza. Zresztą moim zdaniem zima smakuje solą, co zresztą zdają się potwierdzać moje spodnie.
A o wycieczce do sklepu i przemyśleniach napiszę jutro. Dziś i tak już spędziłam 7 godzin na preparowaniu zdjęć i pisaniu, a jutro znów egzamin, tym razem z sadownictwa (ustny !?).






*Broń Boże nie lodowa- pani od Warzywnictwa strasznie za to krzyczy!
** i znowu brak czasu - jakieś tego-sesyjne przekleństwo!
*** Maciek się śmieje, że to pseudo kawa, bo kawy akurat zawiera najmniej
****bo samochód trzeba odśnieżyć i nie chce zapalić, a na dodatek trzeba jechać powoli, ostrożnie i nie ma gdzie zaparkować.
A autobusy się spóźniają

Brak komentarzy: