A na razie: foraging walk.
Najlepszym tłumaczeniem dla foraging jakie ja znajduję jest "żerowanie". Wikipedia twierdzi, że jest to proces poszukiwania przez zwierzęta jedzenia, często powiązane z terytorium.
Żerowanie w naszym wykonaniu polegało na spacerze po parku pod kierownictwem Jasona, który pokazywał nam jadalne rośliny, które można znaleźć w mieście (bez większego trudu zresztą) i które można włączyć do swojej diety. Oczywiście wymieniał charakterystyczne cechy po których można rozpoznać daną roślinę, ostrzegał przed podobnymi lub spokrewnionymi roślinami trującymi, a także ewentualnymi skutkami ubocznymi.
Jeżeli by mnie kto pytał, to jest to moim zdaniem wycieczka dla laików (o sporej części roślin wiedziałam więcej niż prowadzący) no i brakowało mi trochę całościowego podejścia do tematu. Jason kilkakrotnie wspomniał, że rośliny mogą zmieniać wygląd w trakcie sezonu, ale już nie powiedział co i jak (np. ani przy jarzębinie, głogu ani przy bzie nie podał jakiego koloru będą te jadalne jagody które się pojawią)
Za to nauczyłam się trochę angielskich nazw (a z takim założeniem tam poszłam)
babka na początku kwitnienia |
To jest babka lancetowata (Plantago lanceolata) jadalne z niej są zarówno liście jak i kwiatostany. Kwiatostany mają lekko grzybowy posmak i ponoć można z nich zrobić zupę grzybowopodobną.
U nas mam wrażenie bardziej popularna jest babka zwyczajna o bardziej jajowatych liściach i bez grzybowego posmaku. Dodatkowo u obu gatunków, przyłożone liście hamują krwawienie z rozbitych kolan, a zmiażdżone (przeżute) pomagają na ugryzienia komarów (ale to chyba każde dziecko wie)
babka w pełni kwitnienia |
czosnaczek pospolity (Alliara petiolata) (garlic mustard) |
kwitnie na zeszłorocznych pędach |
a to są jego tegoroczne liście |
Barszcz zwyczajny (Heracleum sphondylium)(hogweed) jak wiadomo jest niebezpieczny ze względu na działanie fotouczulające (powoduje oparzenia słoneczne podobnie jak niesławny barszcz Sosnowskiego, ale znacznie mniej) należy go zbierać w rękawiczkach, a je się po usmażeniu. Ponoć bardzo chrupki.
A na koniec był poczęstunek (zawijańce z ciasta filo z pokrzywą i fetą, z komosą* i cytryną, a także pesto z czosnku niedźwiedziego i herbata z bluszczyka kurdybanka )
*inny sposób na przygotowanie komosy u Pinkcake
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz