Na kilka razy wracaliśmy z M. do rozmowy na temat tego czy sztuka powinna ranić. M. uwielbia takie dysputy, podobnie jak, wraz ze swoim ulubionym (martwym już) poetą, uwielbiają sypać sól do otwartej rany. Chyba nigdy tego nie pojmę. Co dobrego jest w nurzaniu swojej duszy we wszystkich brudach tego świata ? A jednak cenię jeśli dzieło wywołuje niepokój. Zbyt spokojni osiadamy na laurach, przestajemy marzyć i dążyć, zbyt zranieni nie mamy ochoty dążyć i marzyć, w ludziach widzimy tyko wady i ułomności.
Dlatego "Przeczucie - cztery pory niepokoju" jednego z naszych wspólnych z M. ulubionych poetów-wykonawców - Jacka Kaczmarskiego
Bułeczki kukurydziano-ziemniaczane
(przepis Liski podzielony przez 2)
50 g mąki kukurydzianej
150 g mąki pszennej
50 g ugotowanych ziemniaków, utłuczonych
1/2 łyżeczki drożdży instant +1 łyżeczka cukru
3/4 łyżeczki soli (ja następnym razem zmniejszę ilość)
125 ml wody
1/2 łyżki masła
1 łyżeczka oliwy
Wszystkie składniki przesiać/wsypać wlać do miski. Zagnieść ciasto - powinno być miękkie, elastyczne i nie kleić się do rąk. Przełożyć do miski, przykryć folią i odstawić do wyrastania na 1 h. Z wyrośniętego ciasta, dłońmi posmarowanymi oliwą formować bułeczki (powinny wyjść ok. 4 średniej wielkości bułki). Układać je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawić do wyrastania na 30-40 minut. Posypać kaszką kukurydzianą lub mąką. Piekarnik nagrzać do 210 st C. Wstawić bułeczki. Piec 12 minut. Następnie nastawić termoobieg (180 st C) i rumienić bułeczki kolejne kilka minut (może się okazać, że już podczas pieczenia w temp. 210 st, bułeczki są zrumienione, wówczas można zrezygnować z ich dopiekania). Upieczone bułeczki delikatnie spryskać wodą i odstawić do ostygnięcia.
A wieczorem będzie o tym co robiłam w czwartek :)
słówko dnia: to know one's (your) onions - znać się na czymś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz