czwartek, 29 września 2011

złota, moja, jesień

Dzisiaj nie było źle. O 6 rano odemknęłam lewe oko, odemknęłam prawe i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem całkiem rześka. Prawie wyspana (a całkiem wyspana jest stanem niemożliwym do uzyskania). Należy się cieszyć takim zjawiskiem, zwłaszcza, że niedługo trzeba już myśleć nad zmianą kołdry na puchową, a pierwszą czynnością po wyjściu z domu będzie skrobanie szyb.
Pfuj!
Jesień jest też porą kiedy Wiewiórka przynosi po 2-3 nornice lub myszy (dalej umownie zwane myszami) dziennie i rozpoczyna się mój dylemat. Co z tym stworzeniem zrobić?! Problem, który nurtuje moją mamę (rozkopią ogródek!) niemal mnie nie dotyczy, niech kopią. Muszę natomiast wybrać. Być niedobrą dla mojego ukochanego, słodkiego kotka (który jest bardzo z siebie dumny i za każdym razem nawołuje żebyśmy przyszli popatrzeć) czy może dla tego drobnego, uroczego stworzonka, wachlującego w przerażeniu wąsikami ? Jest jeszcze jeden problem: A jeśli złapie ją znów, albo ją uszkodziła?
Zwykle wygrywają wyrzuty sumienia. Mysz ląduje w słoiku*, a Wiewiór przez kolejne 15 minut obwąchuje cały pokój w poszukiwaniu ukradzionej zdobyczy.
Jesień bywa zrzędliwą staruchą, mokrą i zimną lub dziewczyną, z tym niepokojącym typem urody, który z jednej strony przyciąga kolorystyką i słońcem (zbyt chłodnym jednak), lecz budząc niepokój chłodem, zapachem butwiejących liści nasuwając myśli o śmierci

Więc, żeby sobie przypomnieć, że jesień ma również dobre strony wykonałam ciasto. Składniki reprezentują to co w jesieni lubię: pigwę (upojny zapach!), jarzębinę (śliczna i jadalna) i gruszki (dobre do przetworów lub skarmienia mojego mężczyzny)
Ukochany mój ojciec podsumował to tak:
" To ciasto było bardzo ... dziwne"

Może i dziwne, ale mi smakuje:
jesiennik
2-3 garście przemrożonej jarzębiny
4 owoce pigwy
1 kg gruszek
3/4 szklanki cukru
szklanka wody

175g zimnego masła
300 g mąki
łyżeczka soli
2 łyżki cukru pudru
3-4 łyżki zimnej wody
(ciasto stąd, z tym, że ja dodałam cukru)

Z cukru i wody ugotować syrop. Pigwę pokroić na drobne kawałeczki, wrzucić do syropu razem z jarzębiną. Gruszki obrać i pokroić w nieduże plasterki. Wrzucić na patelnię, dodać pozostałe owoce odsączone z syropu (syropu nie wylewać! fajny np do herbaty). Wymieszać, podgrzeć, odparować wodę, postawić do ostygnięcia.
Ciasto zagnieść, wylepić nim formę, nałożyć owoce. Przykryć resztką ciasta pic prze 35-40 minut w temp 220*C do złotego koloru

A w jesieni lubię jeszcze:
-poranne mgły widziane zza okna nagrzanego już samochodu
-iluminację cmentarzy
-kasztany na ulicy
-orzechy!
-płaszcze
-wchodzić do metra czując cieplejszy powiew na twarzy
- i pewnie jeszcze kilka rzeczy

* w drodze na zewnątrz. Mama stosuje eutanazję, ale jakkolwiek nie mam wyrzutów sumienia jedząc mięso czy nosząc skórzane buty, to zabijanie tylko by zabić...

Brak komentarzy: