Pfuj!
Jesień jest też porą kiedy Wiewiórka przynosi po 2-3 nornice lub myszy (dalej umownie zwane myszami) dziennie i rozpoczyna się mój dylemat. Co z tym stworzeniem zrobić?! Problem, który nurtuje moją mamę (rozkopią ogródek!) niemal mnie nie dotyczy, niech kopią. Muszę natomiast wybrać. Być niedobrą dla mojego ukochanego, słodkiego kotka (który jest bardzo z siebie dumny i za każdym razem nawołuje żebyśmy przyszli popatrzeć) czy może dla tego drobnego, uroczego stworzonka, wachlującego w przerażeniu wąsikami ? Jest jeszcze jeden problem: A jeśli złapie ją znów, albo ją uszkodziła?
Zwykle wygrywają wyrzuty sumienia. Mysz ląduje w słoiku*, a Wiewiór przez kolejne 15 minut obwąchuje cały pokój w poszukiwaniu ukradzionej zdobyczy.
Jesień bywa zrzędliwą staruchą, mokrą i zimną lub dziewczyną, z tym niepokojącym typem urody, który z jednej strony przyciąga kolorystyką i słońcem (zbyt chłodnym jednak), lecz budząc niepokój chłodem, zapachem butwiejących liści nasuwając myśli o śmierci
Więc, żeby sobie przypomnieć, że jesień ma również dobre strony wykonałam ciasto. Składniki reprezentują to co w jesieni lubię: pigwę (upojny zapach!), jarzębinę (śliczna i jadalna) i gruszki (dobre do przetworów lub skarmienia mojego mężczyzny)
Ukochany mój ojciec podsumował to tak:
" To ciasto było bardzo ... dziwne"
Może i dziwne, ale mi smakuje:
jesiennik
2-3 garście przemrożonej jarzębiny
4 owoce pigwy
1 kg gruszek
3/4 szklanki cukru
szklanka wody
175g zimnego masła
300 g mąki
łyżeczka soli
2 łyżki cukru pudru
3-4 łyżki zimnej wody
(ciasto stąd, z tym, że ja dodałam cukru)
Z cukru i wody ugotować syrop. Pigwę pokroić na drobne kawałeczki, wrzucić do syropu razem z jarzębiną. Gruszki obrać i pokroić w nieduże plasterki. Wrzucić na patelnię, dodać pozostałe owoce odsączone z syropu (syropu nie wylewać! fajny np do herbaty). Wymieszać, podgrzeć, odparować wodę, postawić do ostygnięcia.
Ciasto zagnieść, wylepić nim formę, nałożyć owoce. Przykryć resztką ciasta pic prze 35-40 minut w temp 220*C do złotego koloru
A w jesieni lubię jeszcze:
-poranne mgły widziane zza okna nagrzanego już samochodu
-iluminację cmentarzy
-kasztany na ulicy
-orzechy!
-płaszcze
-wchodzić do metra czując cieplejszy powiew na twarzy
- i pewnie jeszcze kilka rzeczy
* w drodze na zewnątrz. Mama stosuje eutanazję, ale jakkolwiek nie mam wyrzutów sumienia jedząc mięso czy nosząc skórzane buty, to zabijanie tylko by zabić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz