Dziś w Izabelinie były targi książki. Fajna sprawa. Na początku snułam się z kąta w kąt nie mogąc znaleźć nic dla siebie, ale potem zauważyłam nowy katalog szkółkarski (a przecież to wstyd żeby bądź co bądź ogrodnik nie posiadał katalogu) i książeczki dla dzieci z cudnymi obrazkami i książkę o intrygującym tytule "Ekologia miasta"i jeszcze bardzo pouczającą, budzącą wspomnienia książkę "Kampinoskie bobry". A mama popełniła strategiczny błąd i dała mi dwa banknoty ze stwierdzeniem, że są dla mnie i mogę wydać. No więc wydałam.
Największą trudność sprawiło wybranie 2 z pośród 4 książek dziecięcych które mi się spodobały. Pięknie wydane, cudne obrazki, tak piękne, że koniecznie musiałam je mieć. W końcu wybrałam "Księgę jagód mrówki Zofii" oraz "Księgę grzybów mrówki Zofii" (dostępne były jeszcze kwiaty i drzewa) i po przejrzeniu muszę przyznać, że najdzie się nawet całkiem sporo gatunków których nie znam (zwłaszcza grzybów).
Oprócz tego, po uszy wpadałam w akcję kwiatożerców. Syrop z kwiatów czarnego bzy nastawiłam (ale jeszcze nie gotów jest) upiekłam szarlotkę z kwiatami robinii akacjowej (akacji*) i wybieram się nazbierać płatków róży do truskawkowego deseru.
szarlotka z kwiatami akacji i rabarbarem
3 duże słodkie jabłka
5-6 ogonków liściowych rabarbaru
5-6 łyżek cukru (z "czubkiem")
2-3 garście kwiatów robinii (akacji)
0.5 szklanki wody
łyżeczka soku z cytryny
1 łyżka budyniu waniliowego w proszku/mąki ziemniaczanej**
dowolne kruche ciasto z cynamonem do wylepienia foremki (ja robiłam "na oko" więc nie podaję przepisu)
rabarbar pokroić drobno, posypać cukrem i smażyć aż zmięknie. Dodać jabłka pokrojone w drobną kosteczkę, skropić sokiem z cytryny, dodać troszkę wody i podgrzewać aż będą miękkie. Na koniec dorzucić oskubane z szypułek kwiaty robinii i wymieszać. Po 2-3 minutach dodać budyń rozpuszczony w reszcie wody i mieszać aż masa zgęstnieje.
Zagnieść ciasto (koniecznie z cynamonem, raczej słodkie), wylepić formę (u mnie była keksówka), można zostawić trochę do przykrycia. Wyłożyć przestudzoną masę jabłkową i piec w temp. 180*C do złocistego koloru ciasta.
Ciasto wyszło fenomenalne, akacja nadała leciutki intrygujący posmak, masa delikatna, ciasto dorobinę ostrzejsze w smaku. Super się komponowało. A czas przeszły bo już nie ma
*u nas mówi się na to drzewo akacja - mylnie, akacja rośnie w Afryce i naszego klimatu by nie przetrwała, w przeciwieństwie do robinii, która świetnie sobie radzi (i jest doskonałym fitoremediantem)
** mąka się nam skończyła, więc dodałam odrobiny budyniu i wyszło b. smakowite
2 komentarze:
Pyszny przepis! :)
Cudne ciasto! Musiało wspaniale smakować, akacje mają tyle aromatu.
Bardzo się cieszę, że przyłączyłaś się do Kwiatkojadów:)
Prześlij komentarz