jak już się rozpędziłam to nie mogę się zatrzymać, czyli akcja kwiatożerstwa trwa.
Na początek coś całkiem prostego czyli serek biały z kwiatem szczypiorku. Niby nic, smakuje niemal tak samo jak po prostu ze szczypiorkiem, ale jakie wartości estetyczne, no i wystarczy jeden kwiatostan na miskę serka i nie trzeba kroić obrywa się poszczególne kwiatki dosłownie w 15 sekund - przydatna wiadomość na rano.
syrop z kwiatów czarnego bzu*, który za nic nie chce się zamrozić mimo, że wymyśliłam sobie, iż będę go w postaci kostek do drinków lub zimnej wody gazowanej dodawać. Podły.
Przepisy były dwa: stąd i stąd i jako, że nie mogłam się zdecydować który to połączyłam je wyszedł mój misz-masz.
syrop z kwiatów bzu czarnego
ok 30 baldachów kwiatowych
250 g cukru
1/2 l wody
sok z 1 cytryny
kilka listków melisy
w ramach łączenia zalałam kwiaty (oczyszczone poprzez rozłożenie ich na papierze celem umożliwienie robactwu ucieczki, oraz dokładne odszypułkowanie) wrzącą wodą z cukrem i cytrynowym sokiem, dorzuciłam listki i odstawiłam. Raz dziennie przez 3 dni doprowadzałam do wrzenia i ponownie odstawiałam. Na koniec syrop przesączyłam i wlałam do woreczka (w którym nadal leżakuje w zamrażarce. Może potrzebuje więcej czasu ?)
potem deser majowy czyli truskawki z lekką różaną nutą, na które przepis w oryginale pochodzi z naszego ściennego kalendarza i który uznałam za fajny, ale mało różany. A brzmiał:
"Weź: *kilo dorodnych truskawek *garść świeżych lub suszonych płatków róży *czubatą szklankę cukru Zagotuj szklankę wody i zalej nią płatki róży. Przykryj i zostaw na 3 godziny, przecedź. Wlej do rondla, dodaj cukier i ugotuj syrop. Truskawki umyj, usuń szypułki. Połowę wrzuć do miksera, zalej syropem różanym, zmiksuj na gładko. Pozostałe przekrój na pół, rozłóż do miseczek, polej sosem. Odstaw do lodówki na godzinę i podawaj udekorowane płatkami róży"
Ja płatki zalałam już gorącym syropem (było go trochę więcej, bo i płatków miałam sporo), odstawiłam wprawdzie na krócej, ale nie odcedzałam i połowę truskawek zmiksowałam razem z syropem i płatkami. I dekorowałam kleksem bitej śmietany.
A na koniec dnia jakby na dobitkę zrobiłam bułeczki już nie z kwiatami (Ania ciągle się skarży, że nie może już przeze mnie na słodycze patrzeć, więc musiały być na słono), ale w kształcie kwiatków. Bułeczki w sam raz dla ogrodników. Drożdżowe, w kształcie róży z paprykowym serkiem lub boczkiem do wyboru**
po przepis odsyłam do Komarki u której go wypatrzyłam
i jeszcze tylko narzeknę, że nie znoszę robić ciast drożdżowych (chyba z wzajemnością) i że jakoś tak zawsze jakiś przepis mnie skusi, a potem stoję i klnąc na czym świat stoi wyrabiam ciasto i męczę się z nim znacznie dłużej niż powinnam
i że burza za oknem piękna i groźna i woda przelewa się przez rynny huk za hukiem, a mój kotek burzy się bojący nie wrócił do domu. Martwię się
*M. za każdym razem marudnym głosem powtarza że on wcale czarny nie jest
**te drugie wszystkim bardziej. Antoni nawet mnie poinformował, że mogę częściej nie uczyć się do biologii molekularnej.
1 komentarz:
Rzeczywiście się rozpędziłaś;) Wspaniałe dania! Uwielbiam kwiaty szczypiorku, ja je po prostu przecinam nożyczkami u nasady.
Prześlij komentarz