poniedziałek, 16 sierpnia 2010

zwiedzając moje miasto



Warszawę czasem naprawdę ciężko jest nie tylko kochać, ale nawet lubić. Czasem mam wrażenie, że jest jak kobieta, która słucha rad złych stylistów. Wbija się w modne ciuchy, które zamiast pokazywać zalety eksponują jej wady. Za mocny makijaż, zbyt wyzywające zachowanie, ta jej modna "underground'owość"*
Tak jak nad Gdańskiem czuwa jakiś dobry urbanista, tak Warszawa jest polem popisu dla wszystkich awangardowych, architektonicznych koszmarów. Nikogo nie interesuje czy dany budynek pasuje do otoczenia (bo znam nawet osoby, które uważają gmach sądu na Miodowej za perłę architektury...) i czy za X lat będzie w stanie utrzymać swój pierwotny wygląd, a już takie drobiazgi jak deszcz padający na głowy wchodzącym ... (Złote Tarasy).
I chociaż jest trudną towarzyszką życia (wiele wycierpiała, stroi fochy, pozuje) to jestem przekonana, że ma w sobie czar i piękno. Szkoda tylko, że nie jest to oficjalna strona jej charakteru.
Charakter ma, ma wiele ciekawych pomysłów (wiele nietrafionych też) i chociaż wiele z tych pomysłów wykonanie skopało, to przecież nie można ustawać w poszukiwaniach.
poszukiwania kończą się na przykład takimi artykułami.
Wcale nie tak łatwo znaleźć to miejsce, nawet wiedząc gdzie szukać. Wcale nie tak łatwo wygrać z Maciejem w planszówki i wcale nie tak łatwo spełnić moje oczekiwania. Byłam trochę zawiedziona. Głównie menu**, może troszkę wystrojem. Ale może w sumie sama jestem sobie winna? Nie jadam wątróbki, przy paście twarożkowo-rybnej też spasowałam (śmieszna nazwa - awanturka), a lemoniada była -przyznaję- naprawdę pierwszoklaśna. I fajne planszówki.
Myślę, że dam temu miejscu jeszcze szansę, może następnym razem skuszę się na ziemniaki z awanturką? Albo będzie coś bardziej pod mój gust? Albo po prostu pójdę na lemoniadę i planszówki ?

Bo przecież jestem strasznie przywiązana do tej starej, poranionej wiedźmy i na wszelkie dostępne sposoby staram się być z niej dumna
*to jest samo zaprzeczenie idei !
** zwłaszcza, że zachęcona artykułem szłam tam na obiad

"Notatka księżycowa"
Rzeczywiście
tak jak księżyc
ludzie znają mnie
tylko z jednej
jesiennej strony

Harasymowicz

Brak komentarzy: