wprawdzie jest ich żałośnie mało ( na spacero-zbieranie poszliśmy, na kurki właściwie, ale o 21 w lesie jest już za ciemno żeby coś zbierać), ale i tak usiłowałam je jakoś wykorzystać. Szkoda tylko że ciasta wykonały efektowną katastrofę i nici z pysznego drugiego śniadania.
1 komentarz:
zazdroszczę Ci tych łupów. nawet jeśli jest ich odrobina. ja nie mam nawet szans na takie pyszności zbierane samodzielnie w lesie. no chyba, że się przeprowadzę na południe.. ;-)
Prześlij komentarz