środa, 5 maja 2010

po weekendzie przed weekendem

Chciałam napisać o weekendzie Majowym*, ale jako, że nie wzięłam swojego aparatu i zdjęcia robiłam maszynką Mai trzeba będzie to przełożyć, aż wyżebrzę od niej te zdjęcia. Dlatego o weekendzie cichosza. Po właściwym wypoczynku i trzydniowej labie był jeszcze jeden dzień leniuchowania i spędziłam go na sprzątaniu, czytaniu i trochę w rozjazdach (pojechałam na uczelnię podlać doświadczenie, ale była szczelnie i na głucho zamknięta** podobnie jak w niedzielę, kiedy wysłałam M*** i byłam na jodze). Leniuchowanie zaczęłam od śniadania - kakaa i "grzybka" jest to placek z mąki, jajek i cukru i nie wiem czemu mama go tak nazywa. Może z powodu kształtu jaki jej wychodzi kiedy go robi ? (ona dodaje proszku do pieczenia, który ja pomijam)
Podstawa "grzybka jest bardzo prosta : 2 jajka, 2-3 łyżki mąki pszennej, 2 łyżki cukru.
Zmienne są dodatki. Czasem dodaję cynamon, czasem kakao, zwykle rodzynki, albo żurawinę, ale czasem też migdały (dodatkowo do rodzynek/żurawin lub osobno) pestki słonecznika, czasem trchę więcej cukru (i koniecznie rodzynki!) i wtedy kroję go na trójkątne kawałki jak pizzę i zabieram jako drugie śniadanie do szkoły.Wczoraj był grzybek ze skórką cytrynową, cynamonem, żurawiną, posmarowany dżemem grapefruitowym z kleksem bitej śmietany.

"grzybek"
2 jajka
2-3 łyżki mąki (zależy od wielkości jajek)2 łyżki cukru

ewentualnie rodzynki/żurawina/ migdały lub inne bakalie
dżem , miód lub nutella do posmarowania

Wszystkie składniki połączyć i wylać na patelnię. Smażyć na złoty kolor.
Proste.

Wczoraj tez kupiłam pęczek zielonych szparagów, ale nie mam siły i pomysłu co z nimi zrobić. Dziś za to kupiłam wielki (1,5 kg) pęk rabarbaru i wiedziałam, że muszę go wykorzystać (zwłaszcza, że jutro pracuję i nie będę miała kiedy)
Zrobiłam więc dziś tartę z rabarbarem i serem (miał być sernik z tego przepisu, ale mamie wciśnięto, delikatnie mówiąc, nieświeży, biały ser. Trudno co się odwlecze to nie uciecze. Jest obiecany więc upiekę na pewno).
Tarta jest wyrównaniem rachunku za benzynę (warunek, ciasto ma być owocowe). Dla Mai.
Pomysł sklecony z kilku innych przepisów i zmodyfikowany, więc chyba można uznać, że mój.

Tarta rabarbarowo-serowa

Spód (z tego przepisu, Grodona Ramsaya)
  • 125g miękkiego masła
  • 90g miałkiego cukru (ja dodałam 50 g)
  • 1 duże jajko
  • 250g mąki
Ponieważ nie doczytałam zrobiłam trochę inaczej tzn wszystko zagniotłam i to dwukrotnie, bo zapomniałam dodać cynamon****,a po dodaniu należało wymieszać go z ciastem. Wyszło zaskakująco elastyczne i ładnie się trzymało formy przy pieczeniu (kruche ciasta mają tendencję żeby mi "zjeżdżać" z brzegów).

Na masę rabarbarową
  • 500g rabarbaru pociętego w paski
  • 2-3 łyżki płynnego miodu
  • 2 łyżki stołowe mąki ziemniaczanej
  • jedno małe jabłko
Rabarbar z miodem podsmażyłam (z twardego w ciągu minuty zrobił się miękki i rozpadający, więc uwaga), odlałam wypływający sok. Wymieszałam z mąką (przestudzony!). Do rabarbaru wkroiłam jabłko i dolałam połowę soku z mąką. Krótko podgrzałam i wyłożyłam do formy oblepionej ciastem, oba wstawiłam do piekarnika na jakieś 7 minut (200*C).

W tym czasie wymieszałam składniki na masę serową:
  • serek waniliowy homogenizowany
  • 1 jajko
  • reszta soku z mąką ziemniaczaną
Wyjęłam ciasto z piekarnika, polałam masą i wstawiłam na kolejne 10 minut

A czy było dobre powiem jutro(albo pojutrze, ale powiem).
Dobranoc.
Zmęczona jestem i czekam już tylko na piątek. ( a tu jeszcze tyle rzeczy do zrobienia: np. spakowanie tyle jedzenia żeby na cały dzień starczyło i coś do czytania bo na recepcji można z nudów umrzeć).

A zapomniałabym wspomnieć o ratowaniu rabarbaru. Przy tej okazji wykonałam akcję, które , zdawać by się mogło zdarzają się tylko bohaterom kreskówek.
Na tarasie, gdzie stała moja nowa zdobycz***** pan zaczął ciąć płytki (remont zalanego pokoju) produkując przy tym sporo pyłu. Postanowiłam ratować barbar przed zapyleniem, więc wybiegłam, chwyciłam donicę i kilkoma dużymi susami zamierzałam przesadzić nasz zalany wodą trawnik. Ok buty się trochę zmoczyły, ale problem pojawił się kiedy postanowiłam zahamować. Noga mi podjechała i wylądowałam na plecach i pośladkach. Cała ziemia z doniczki wylądowała na mojej głowie, a z ubrania mi ciekło błoto.
Oczywiście wypadł także rabarbar i trochę się martwię czy dobrze go przykryłam uciekając się przebrać

*Majowy przez "M" bo przygarnięta zostałam przez Maję
** to znaczy katedra na której robię doświadczenie była zamknięta, bo do budynku można było swobodnie wejść i poczuć się jak faloutcie czyli żadnej żywej duszy
*** nie pojechał z nami z powodu nawału obowiązków, więc mógł się na uczelnię pofatygować
****moja modyfikacja
*****czyli rabarbar w donicy

Brak komentarzy: