niedziela, 23 maja 2010

just the stranger one of us trying to make his way home*



W piątek po awanturze (ja - histeryczka) udało mi się zaciągnąć Mojego Drugiego Połowa do gruzińskiej knajpki na starówce. Knajpka by była świetna i tania gdyby porcje były tak 2-3 razy większe. A tak serwowała właściwie same przystawki.
Plusem i powodem, dla którego o tym piszę była chęć zrobienia podobnego dania.
M. jadł chaczapuri czyli drożdżowy placek z gruzińskim serem, a do tego była to odmiana z sadzonym jajkiem na wierzchu( z dobrych i ciekawych smaków ja jadłam lula kebab, który był rulonem z doprawionego i smażonego mięsa mielonego w specjalnym chlebku i kupiłam nam oranżadę winogronową, też gruzińską - gdzieś tu jest na zdjęciu).
Choćby dlatego, że nie posiadam gruzińskiego sera moja radosna twórczość chaczapuri nie jest.
Ale powodów jest jeszcze kilka.
Przepis wzięłam stąd, ale ciasto miało zupełnie inny smak. Tamten placuszek był raczej nieduży a mój. szkoda gadać. I jeszcze z racji tego, że wzięłam mozzarellę i trochę żółtego, zwykłego sera to dodałam do farszu jeszcze pół cebuli, pęczek szczypiorku i ząbek czosnku, żeby farsz był bardziej wyrazisty.
W związku z czym wyszło mi:

Placek drożdżowy z farszem serowo-szczypiorkowym

ok 0,5 kg mąki (dosypujemy do uzyskania odpowiedniej konsystencji)
2 jajka,
1 żółtko,
szklanka mleka,
20 g drożdży,
3 łyżki masła,
sól,
250 g mozzarelli
50 g żółtego sera
1 łyżeczka cukru,
1/2 średniej cebuli,
pęczek szczypiorku
1 lub 2 ząbki czosnku

Z drożdży, mleka, cukru i ok 100g przesianej mąki należy zrobić zaczyn. Odstawić do podwojenia objętości. W tym czasie można przygotować farsz ( pokroić wszystko w drobną kosteczkę, posolić, wymieszać).
Kiedy zaczyn wyrośnie dodajemy do niego jajka, mąkę, sól (ja proponuję jeszcze jakieś zioła i nie żałować soli), a na koniec 2 łyżki roztopionego masła.
Wyrabiamy ciasto i rozwałkowujemy.( I tu popełniłam zasadniczy błąd. Podzieliłam ciasto na 2 części. Moim zdaniem powinno się je podzielić na 6 do 8 części, a nawet 10 jeśli chcemy małe "chaczapuri" - tylko wtedy potrzebujemy więcej farszu) Placek powinien mieć kształt mniej więcej okrągły. Farsz nakładamy przy brzegach i przykrywamy kolejnym plackiem; zlepiamy, (ja zawinęłam i skleiłam brzegi jednego placka, bo chciałam uzyskać "łódeczkę" na jajko sadzone**. Błędem mogło być sklejenie dwóch "wałków" bo ciasto urosło i nie było tego wgłębienia - wyszedł "chlebek") smarujemy mieszanką żółtka i pozostałej łyżki roztopionego masła i wsadzamy do mocno nagrzanego (220-250*C) piekarnika. Pieczemy aż się ładnie zrumieni.
Podawane jest zwykle z masłem, choć mnie bardzo odpowiadała wersja z jajkiem sadzonym we wgłębieniu.

P.S.
był całkiem smakowity też na drugi dzień na zimno


A idąc potem na rosyjski (akurat mieliśmy lekcję o tradycyjnych napojach rosyjskich), z butelką po oranżadzie w torbie wpadliśmy na ulicy na wystwę takich oto plakatów. Pomysłowe, a niektóre też całkiem zabawne





* Joan Osbourne "What if God was one of us"
**tak jak tu, w końcowej fazie

Brak komentarzy: