niedziela, 25 kwietnia 2010

za krótki zdecydowanie weekend

Wczoraj dostałam od Macieja kwiatki. Uwielbiam szafirki. Bo są w moim ulubionym, rzadkim dla kwiatów niebieskim kolorze i pachną jak spełnione marzenia, bo są wiosenne i takie drobne, takie delikatne.
Wczoraj byłam na jodze, na grupie "ogólnej" i wisiałam głową w dół (zamiast stania na głowie).
Wczoraj byliśmy u Zafira na urodzinowo-imieninowym przyjęciu planszówkowym*
Maciek się zawsze martwi, że ja na tych spotkaniach się nudzę. To nie jest tak, czasem owszem się nudzę, jak zaczynają (niemal wszyscy to przyszli informatycy i byli Staszicowcy) omawiać ostatni projekt zaliczeniowy, nudzę się kiedy Undead po raz kolejny pół godziny zastanawia się nad ruchem. Ale same planszówki są fajne Zefir ma ich mnóstwo i fajnych i to strasznie fajna okazja żeby pograć, zobaczyć co by sobie ewentualnie samemu kupić. I siedzieliśmy do wpóldo dziesiątej (od około 1) więc chyba nie mogłam się źle bawić skoro tak długo siedzieliśmy ?

A dzisiaj:
  • wstałam o 8.30, bo już nie mogłam spać (przestawiony zegar biologiczny :( bu)
  • piekę brioszki
  • kupiłam sobie grany smith jedno jabłko za 2 złote. Rozbój w biały dzień, ale miałam na nie ochotę.
  • postanowiłam że zamorduję brata (rozwalił naszą myszkę i podłączył nową ale oczywiście nie tam gdzie była podłączona stara tylko z przodu komputera i kabel się zsuwa i trzeba co chwilę łapać myszkę, ciężko w cokolwiek trafić kursorem i chyba mu uszy oberwę! I jeszcze nie mogę znaleźć tej, która się rzekomo zepsuła żeby ją podłączyć z powrotem!)
  • piję kakao
  • posadziłam zacharabcony** rabarbar (okazało się że ten, który już opłakałam jednak przeżył i jest)
  • jestem ubrana na bardzo zielono
i bardzo nie chcę iść jutro na praktyki. Taki krótki ten weekend!

brioszki z lekko pomarańczową kruszonką
370 g mąki pszennej tortowej
50 g drobnego cukru
7 g (1 saszetka) suszonych drożdży instant
1 łyżeczka soli
100 ml letniego mleka
3 jajka
170 g miękkiego masła

Brioszki z tego przepisu, "błyskawiczne". No nie wiem 1,5 godziny wyrastania + 15 minut wyrabiania + 25 minut pieczenia ni jak nie wydaje mi się błyskawiczne, ale co kto lubi. Ja jakoś nie mogę polubić wypieków drożdżowych. Długo się toto robi i głównie czeka. Nie przepadam za zapachem, a i konsystencja tych wypieków nie powala mnie na kolana. Takie suche się wydają.
Od razu przyznaję się, że z przepisu wzięłam składniki i czas pieczenia ponieważ jako leniwe zwierze resztę roboty zwaliłam na maszynę do chleba. Wszystkie składniki prócz masła (które w ten sposób zyskało czas na "miękcenie" i które w przepisie też dodaje się później) wsypałam do komory i włączyłam program "dough". Po 10 min dodałam masło, a z reszty (kostka ma 200 g zostało więc z niej 30 g) zrobiłam kruszonkę (+ 2-3 krople aromatu pomarańczowego i jest pomarańczowa) i zabrałam się za przeglądanie czasopism (:PP).
Ciasto, które było jak pajęczyna - lepkie, i nitkowate, ale łatwe do oderwania od dłoni podzieliłam na nieduże porcje i ułożyłam w formie wyłożonej papierem do pieczenia, posypałam kruszonką i znów zbijałam bąki przez pół godziny. Potem już tylko 20 minut pieczenia i bułeczki są. Są moim zdaniem trochę za suche, za mało słodkie, ale może do dżemu będą z tego powodu dobre ? A i poza tymi, które włożyłam do keksówki (nie zmieściło się w drugiej formie) i są prezentowane za zdjęciu, to wyszły mi plaskate, rozlane. Następnym razem kładę je bliżej siebie, jeśli taki raz nastąpi.

*Zefir urodziny miał 1,5 tyg temu, a imieniny za jakiś tydzień miał będzie. Jego pokój wygląda jak mini magazyn sklepu z planszówkami ma ich pewnie z 60 i każda inna i chyba wszystkie fajne. Ma ich listę i 2 razy w tygodniu chodzi na spotkania gdzie kupa facetów przez 8 godzin gra w plaszówki.
**bo przecież nie kradziony, nie z Wilanowa. Bo P.Małgosia nam daje, ale to, że go mam jest wynikiem mojej zaradności i mojej inicjatywy

Brak komentarzy: