opuszczanie, okręcanie, czyszczenie pomidorów to straszna praca*! Krzaki pomidorowe cuchną, brudzą, są kruche i ciężkie. Trzeba uważać, na pędy boczne i na liściaki**. Liściaki kojarzą mi się z nowotworami i być może nawet są jakąś ich łagodną formą. Pojawiają się częściej na "dzikich" formach i odmianach. Polega to na tym, że w gronie zamiast kolejnego kwiatka pojawia się listek. Potem taki listek przekształca się w pęd i ciągnie grono do góry. Zarówno liściaków jak i pędów bocznych nie chcemy, ponieważ rosnąc zużywają asymilaty, które w innym wypadku zostałyby wbudowane w owoce. Liściaki są jakby bardziej "niebezpieczne" ponieważ rosną blisko owoców i są wstanie wessać asymilaty przeznaczone już dla owoców i zmieniają równowagę hormonalną w gronie. Jeśli udało się już wytworzyć owocki (zwykle 2 -3 ) to te owoce rozwijają się wolniej, a może im się nawet wcale nie udać. W rezultacie (opadną na pewnym etapie), jednak nawet jeśli się im uda to będą 2-3 owoce z grona w którym bywa 5-8 pomidorów, koktajlowych nawet 10. Na dodatek my nie chcemy żeby te pomidory** nam się za bardzo rozrastały, nie chcemy żeby się krzewiły. Prowadzimy je na tak zwany 1 pęd (czasem 2 do 3) i pilnujemy produktywności (wyprodukowana masa zielona/masę pomidorów).
Zmęczony, zapracowany student nie ma zbyt wiele czasu na finezyjne gotowanie (zwłaszcza jak mama zażyczy sobie odkurzenia, załadowania zmywarki i jeszcze 5 rzeczy...
I oto danie " wrzućmy do na patelnie wszystko co jest w domu". Powstało po Sylwestrze w chatce, w której były wielkie szpary w ścianach i tylko kilka stopni więcej niż na dworze (czyli nadal minusowe temperatury) Promiennik został tam moim najlepszym przyjacielem (przy nim dochodziło nawet do +5*C!), ale o tym kiedy indziej. Połączenie kaszy gryczanej, serka wiejskiego i sera żółtego choć przypomina błotną breję jest zaskakująco dobre i super sycące. W dodatku błyskawiczne do przygotowania (zwłaszcza jeśli z wczorajszego obiadu została kasza gryczana).
Ciapalata***
torebka ugotowanej kaszy gryczanej
opakowanie serka wiejskiego
kostka (ok 150 g ) żółtego sera
troszkę soli pieprz
Wszystko wrzucamy na patelnię, mieszamy podgrzewając aż ser żółty się rozpuści i raczej nie dłużej bo biały zaczyna "puszczać soki". Doprawić i smacznego
* trochę lżejszymi są hormonizacja (psikanie za pomocą rozpylacza specjalnym preparatem wspomagającym zawiązywanie owoców) i nakładanie łuczków na grona. Robi się to po to, żeby się nie łamały pod ciężarem owoców, a jak taki łuczek wygląda to w lewym górnym rogu zdjęcia zbiorowego liściaków zobaczyć można
**cały czas mówię o szklarni, choć na świeżym powietrzu pomidory też cuchną i brudzą
*** bo tak jej na imię. Moje danie, moja nazwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz