W niedzielę dziadkowie podarowali nam tulipany. Były wtedy nie rozwinięte, a dziś już zwiędły. Wszystkie oprócz jednego.To trochę jak u nas w domu. Tylko ja jedna nie jestem jeszcze chora. Mama z bratem kaszlą, Konrad wymiotuje.
A dziś na zajęciach omawiany był imbir. Na taką chorobę jak znalazł i hamuje nudności, wymioty i obniża gorączkę.
Pochodzi z Indii i z Malezji, uprawiano go już 5 tysięcy lat temu!
Ma całkiem sporą rodzinę. Należy do niej aż 80 rodzajów*, a ten najbardziej znany to
Zingiber officinalis z rodzaju Zingiber (po polsku - Imbir).
Cała rodzina to rośliny jednoliścienne ( czyli "średnio skomplikowane" należą do nich między innymi trawy**)
Imbirowate to rośliny wieloletnie, tworzą kłącza*** i pseudo-łodygi, które w rzeczywistości są zachodzącymi na siebie pochwami liściowymi. To trochę tak jakby całe ramie składało nam się z nachodzących na siebie dłoni. Kwiaty zebrane są w kwiatostany - kłosy, ale sam Imbir w rezultacie długiego (nawet jak na historię gatunku) uprawiania go i rozmnażania wegetatywnie zatracił zdolność do wytwarzania owoców, a nawet jak jakiś cudem mu się to uda, to nasiona są nieżywotne.
Uprawia się go w Indiach, Jamajce, w zachodniej Afryce i Chinach (w Japoni, Malezji i wschodniej Azji też, ale to już inne gatunki) w zależnośc8i od miejsca uprawy ma różny skład, różną jakość, różne przeznaczenie, a nawet zbierany jest w inny sposób.
Jamajski przedstawia sobą największą wartość, zwykle sprzedawany jest w formie okorowanej, następny w "kolejce" jest malabarski (od wybrzeża Malabarskiego na półwyspie Indyjskim), który jest okorowywany całkiem lub częściowo. Najgorszej jakości jest imbir zachodnioafrykański, on sprzedawany jest nieokorowany (co by znaczyło, że ten kupowany w supermarketach jest właśnie stamtąd). Chiński to trochę inna para kaloszy sprzedawany jest zakonserwowany, w syropie lub pokryty lukrem. Do tego celu nie powinien być włóknisty dlatego zbiera się go zanim dojrzeje (zielone i miękkie kłącza;"inne imbiry" zbiera się kiedy "łodygi" zaczynają żółknąć i zasychać). Muszę tutaj nadmienić, klacze imbiru jest troszkę dziwne, ma wyjątkowo duży stosunek walec osiowy/ kora pierwotna. Co ciekawe właśnie w korze pierwotnej (a zwłaszcza tuż pod skórką) znajduje się najwięcej komórek olejkowych, którym to (a właściwie olejkowi w nich zawartemu) imbir zawdzięcza swój zapach, smak i właściwości. Okorowany imbir jest więc łagodniejszy w smaku.
Jednak wracając do olejku głównymi odpowiedzialnymi za ten smak i zapach są zingiberd (alkohol monoterpenowy) i zingiberen (terpen, a nawet seskwiterpen)****, ale również substancje żywicowe pod wspólną nazwą gingerolu.
Imbir hamuje nudności, wymioty (składnik środków na chorobę lokomocyjną, podawany do żucia marynarzom, a nawet stosowany przez kobiety w ciąży pod postacią "wód imbirowych") pobudza wydzielanie soków żołądkowych i łaknienie, działa przeciwrobaczo ( może właśnie dlatego marynowany imbir jest cennym towarzyszem sushi?) przeciwgrzybowo i przeciwmiażdzycowo. wyłąpuje wolne rodniki, zbija gorączkę i działa napotnie. I pachnie zdecydowanie lepiej od czosnku !A to już jest mój kotek balansujący na płocie (w tle dom sąsiadów). W sumie trochę podobny do imbiru słodki (czy wspomniałam, że imbir ma 67 kcal w 100g?), a jednocześnie ostry (zwłaszcza pazury!). Zdjęcie robione przez okno = koszmarna jakość.
Sprawdzając czym właściwie jest zingiberen wpadałam na blog chemiczny. Nie miałam pojęcia, że istnieją takie rzeczy, ale właściwie czemu nie ?
Wprawdzie sama synteza i jej planowanie to sprawa niesłychanie skomplikowana i mój chemik choć się starał nie zdołal nikogo z nas do niej przekonać. To zabawa dla takich Krzysiów*****, to tak jak Jotsimy (Jednoczesne studia matematyczno-informatyczne) "rozwalają" dla zabawy całki. Normalnemu człowiekowi mózg się przepala jak zaczynają tłumaczyć "podstawy", ja wprawdzie do końca normalna nie byłam i nawet planowałam "przyszłość" w kierunku chemii (startowałam w olimpiadzie), ale okazałam się zbyt mało chętna do samodzielnej nauki, zbyt tępa na niektóre
dziedziny ( z "podstawowej" chemii miałam na zmianę 6-tki i 3-ki - zależało od działu).Zwłaszcza izomeria optyczna okazała się dziedziną ponad moje siły.
Ale nie o tym chciałam. Dowiedziałam się przy okazji, że "Chemia organiczna to zajęcie polegające na transmutacji wstrętnych substancji w publikacje" i że taki blog potrafi być naprawdę fascynujący.
Przyszedł Maciek i zażyczył sobie grzanek z jajkiem sadzonym, więc wróciłam do bardziej intuicyjnej i mniej meczącej chemii czy też jak kto woli magii. Oto rezultaty:
Grzanki natarte czosnkiem (wielokrotnie wspominane na Strawberries from Poland) i jajko sadzone + przyprawy, lub w drugiej wersji szyneczka i serduszko z papryki. Nadal nie jestem pewna czy to bardziej przekąska, danie obiadowe czy też kolacja
* do rodziny należy też kardamon czy kurkuma
**trawy należą do jednoliściennych, nie do imbirowatych
*** to co kupujemy i spożywamy to właśnie kłącza, nie korzenie. Kłącza są spłaszczone, mają palczaste odgałęzienia, beżowo-brązową skórkę i niektórym przypominają dłoń (dość zdeformowaną jak na mój gust)
**** oczywiście to są głowni odpowiedzialni, ale głównym odpowiedzialnym za aromat wanilii jest wanilina, a wszyscy wiemy, że cukier wanilinowy to nie to samo co cukier waniliowy
***** u mnie w liceum najgenialniejszy chemik - Krzyś, chłopak, który w 6 klasie podstawówki zainteresował się chemią, a w 1 liceum był już laureatem olimpiady chemicznej (5 w Polsce!) duma i udręka naszej pani wice-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz