A tak trochę z innej bajki. Wczoraj byliśmy na evencie związanym z Big Draw,o którym pisałam już tutaj.Wbrew moim obawom zaciągnięty tam M., nie bawił się źle, a wręcz nawet lepiej ode mnie. On twierdzi, że wymagało to inżynieryjnego myślenia - ja że jeśli już to bardziej matematycznej wyobraźni (no bo które z nas, w końcu, ma tytuł magistra inżyniera [nieprzetłumaczalny na język angielski]?!). W każdym razie rysunki sprigrafem wychodziły mu dużo ładniejsze - powiedziałbym, że śliczne. Ponieważ można było, to skorzystaliśmy i zrobiliśmy sobie "broszki" z dwóch z Jego rysunków. I przy okazji mieliśmy całkiem miły spacerek w okolicznym parku.
spirografem i kredą, przed wejściem do Pump Hause Gallery i wystawa w środku |
"broszki" z rysunków M. |
park i "cukierkowy" most w drodze powrotnej. Most miał autentycznie takie kolory jak te paskudne pudrowe cukiereczki.
P.S. słówko dnia: roguish grin - łobuzerki uśmiech
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz