Utylizację zaczynamy, więc od ciasta klementynkowego. Które wyszło, ku mojemu zdziwieniu, pyszne. I nic to, że zignorowałam kwestię czy utylizowane mandarynki są klementynkami cz też nie (goryczka w cieście mnie nie przestraszyła - Słomiana Wdówka pewnie by się ucieszyła), ani to, że migdałom do stanu zmielenia było daleko (Całe blanszowane migdały wylądowały w melakserze i wyszło coś o konsystencji startego sera pecorino - z takimi grudkami). Wyszło nawet lepiej. Ciasto jest puszyste, migdały przyjemnie sprężynują pod zębami, a dodatek czekolady dodał całości charrakterku.
ciasto klementynkowe (przepis Nigelli, za moje wypieki)
* 4-5 klementynek (ważne, właśnie klementynki), ok. 375 g
* 6 jajek
* 225 g cukru
* 250 g zmielonych migdałów ( ja dodałam :200 g jak wyżej, 50 w płatkach)
* 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
+ ok. 50 g drobno połamanej gorzkiej czekolady, lub polewa czekoladowa
Klementynki umyć i w całości (ze skórami) gotować pod przykryciem 2 godziny (z wodą). Odsączyć, ostudzić. Przeciąć na pół i wyjąć ewentualne pestki. Zmiksować je blenderem na pulpę. Dodać pozostałe składniki i dalej miksować. Masa jest dość płynna. Przelać do formy wysmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą lub kaszą manną. Nigella sugeruje tortownicę o średnicy 21 cm
Piec około 1 godziny w temperaturze 175ºC (w większej formie krócej) do tzw. suchego patyczka. Można przykryć folią aluminiową od góry, by się nie spaliło.
Ja dorzuciłam pod koniec pieczenia czekoladę na wierzch i jak się rozpuściła rozsmarowałam nożem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz